Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Jeżeli ktoś nie czuje jeszcze przesytu po wymiatającej EP-ce Maxo, to powinien w trybie natychmiastowym zaznajomić się z tym sympatycznym młodzieńcem. Choć jego muzyka na wielu płaszczyznach zdradza podobieństwo do dzieł autora Chordslayera, to nie sposób odmówić jej znacznie większego luzu i stonowania. Jeszcze bardziej wyraźne jest też nasycenie dźwięków energią chińskich bajek, co możecie potraktować zarówno jako zachętę, jak i przestrogę. Ja jednak nie potrafię oderwać się od tego słodziutkiego kawałka i z niecierpliwością czekam na kolejne ruchy Omni Rutledge’a. –A.Barszczak