
-
W - Krótka Piłka - Piosenki
-
Wild Cub "Thunder Clatter (Jensen Sportag Remix)"
(10 sierpnia 2014)Jenseni potwierdzają swój status wybitnych remikserów, wyciągając miałki oryginał w rewiry co najmniej przyjemnostkowe. To inny rodzaj przyjemności, niż śledzenie pokurwionych sekwencji akordowych "Let The Queen Be The Boss" czy całościowe DOZNANIE Stealth of Days, ale daje odetchnąć, w końcu kariera kolesi galopuje w takim tempie, na jakie sobie zasłużyli. Oh wait... –Ł.Łachecki
-
Jessie Ware "Alone"
(15 września 2017)Gdy słucham "Alone", to automatycznie przypominam sobie i tęsknię za wszystkimi piosenkami Jessie, które kojarzą mi się z jej debiutem lub zaistnieniem. "Running", "Sweet Talk", "110%", "Imagine It Was Us" czy nawet największy hit "Wildest Moments", którego mam już dość – każda z tych piosenek broniła się jakimś hookiem, refrenem, melodią albo groove'em, co w połączeniu z głosem Jessie dawało bardzo miły rezultat. Niestety wygląda na to, że każdy kolejny krążek Ware będzie coraz bardziej rozwlekły, luz zostanie zamieniony na patos, a błyskotliwość ustąpi miejsca nudzie. Wracając do "Alone" – trzecia z kolei zapowiedź Glasshouse (premiera 20 października) to przewidywalna ballada w duchu tych od Adele, więc właściwie nie za bardzo jest tu co komentować. Gdyby nie wokal Jessie (gospelowy hook przy słowie "home" na propsie), nie potrafiłbym w żaden sposób wybronić tego numeru. Tyle. I tak, pełen obaw, czekam na kolejny longplay Angielki – może jednak stanie się coś, co mnie zaskoczy? Bardzo bym tego chciał. –T.Skowyra
-
WILLS "Going Through It"
(2 grudnia 2014)WILLS to koleś z Bronxu, który podobno śpiewał kiedyś w chórze chłopięcym w Harlemie – tyle na razie o nim wiadomo. Materiał pozwalający przeprowadzić analizę jego muzyki też nie przytłacza, bo zaledwie kilkanaście dni temu zaprezentował światu swój pierwszy kawałek. Jeżeli faktycznie jest to jakiś nowicjusz, to trzeba przyznać, że "Going Through It" brzmi bardzo obiecująco. Genezy umiejętnego operowania głosem można się doszukiwać w jego dawnych muzycznych poczynaniach, ale takiego budowania dramaturgii za pomocą łączenia nowoczesnego R&B z elektroniką w chórze się raczej nie nauczył. Optymistycznie nastraja fakt, że z całej tej mieszanki nowojorczyk był w stanie stworzyć coś chwytliwego. Niecałe cztery minuty wystarczyły, żeby mnie zaintrygować. Jeszcze kilka takich piosenek i utrzymanie anonimowości może nastręczyć mu problemów. –P.Ejsmont
-
WOKE feat. George Clinton "The Lavishments Of Light Looking"
(2 października 2015)Adult Swim Singles to cudowna inicjatywa, która rokrocznie zasila przemysł muzyczny paroma absolutnie dobrymi piosenkami. W ciągu ostatnich kilku miesięcy rozpływaliśmy się przy sludge’owych riffach Thou, dzięki "Drink Tickets" jeszcze bardziej ostrzyliśmy zęby na zbliżający się longplay Kitty, czy wreszcie ekscytowaliśmy samym faktem obecności kolaboracji MF DOOM x Ghostface Killah (jako DOOMSTARKS). Nawet nieszczęsna Myrkur wzniosła się na wyżyny i zaprezentowała utwór będący zupełnym zaprzeczeniem miałkości serwowanego przez nią na M black metalu. "Dobry rok, dobra selekcja" – miałem na końcu języka, myśląc, że na finiszu serii już nic nie jest w stanie zaskoczyć. A tu proszę – ogromna niespodzianka!
Siedemnasty na dziewiętnaście zaplanowanych odcinków powołał do życia supergrupę przez ogromne "s". Cholerne all-star z prawdziwego zdarzenia, kwiat współczesnej czarnej muzyki w składzie: Flying Lotus, Thundercat oraz Shabazz Palaces. Gościnnie tuz funku, ojciec projektów dla gatunku elementarnych (Parlament/Funkadelic), George Clinton. Rezultat? Bezbłędny mix elementów rewitalizowanego fusion z eterycznością hip-hopowych bitów FlyLo, upłynniona myśl Ishmaela Butlera oraz nienaganna, wybijająca się linia basu. Gdzieś w kuluarach Porcys toczyła się kiedyś dyskusja na temat sensu formowania tego rodzaju zespołów składających się z samych dużych nazwisk, bowiem zazwyczaj bywał tak, iż zderzenie wizji przynajmniej trzech indywidualistów kończyło się fiaskiem. Szczerze wierzę, że mające być czymś więcej niż singlowym projektem WOKE stanowić będzie wyjątek od tej reguły, bo tego rodzaju vibe zawsze w cenie. –W.Tyczka
-
Washed Out "Get Lost"
(12 czerwca 2017)Po wybuchu chillwave'owej gorączki, Ernest Green był jednym z najlepiej zapowiadających się zawodników. Ale po serii kilku świetnych singli i EP-kach moce jakby wyparowały z ciała i umysłu producenta. Dziś Washed Out to już nieco zapomniana historia, dlatego tym bardziej zaskakuje mnie "Get Lost", pokazujące nową muzyczną ścieżkę Greena. Skąd wziął się pomysł na mknący z groove'em, taneczny kawałek przyozdobiony stukającymi klawiszami w klimacie lat 70.? Nie będę zgadywać, ale ten nowy numer brzmi podejrzanie podobnie do najbardziej dance'owych fragmentów Underneath The Pine Chaza, który przecież jest dobrym ziomkiem Ernesta. Przypadek? Bardzo bym chciał, ale nie sądzę. W każdym razie, chętnie posłuchałbym nowego longplaya Washed Out w takiej stylistyce. Może już za jakiś czas mi się to uda. T.Skowyra
Edit: zdaje się, że jeszcze w tym miesiącu − 30. czerwca ukaże się trzeci LP Washed Out, Mister Mellow.
-
Wazonek "Christine"
(6 grudnia 2016)"Ej, dobra", wiem, co sobie pomyśleliście, jak przeczytaliście pseudonim typiarza. Wazonek? Że co, kurwa? Wazonek? Serio? Serio. Ale luzik, to nie jest żadna nowa lamerska niezal gwiazda z PL, jakich ostatnimi czasy się tu narobiło. Adam Wazonek jest z Kanady i podsłuchuję go sobie już od jakiegoś czasu (wam też zalecam, bo na przykład ma jeszcze taki projekt jak Soliterre). A co najważniejsze, kolo jest całkiem ogarniętym songwriterem zaciągającym dług w ejtisowym sophisti-popie. Ale nie tylko. Bo weźmy jego najnowszy numer, czyli "Christine": referencje wprost padają na 70sowy soft rock i takich kolesi jak np. Todd Rundgren czy przede wszystkim Steely Dan (no przecież, że refren, że solo). No i ogólnie trochę tu beachboysowskich harmonii i beatlesowego powabu. Sami posłuchajcie jak wyrazisty to song. No i sprawdzajcie, co wyroście z tego Wazonka, bo kolega może jeszcze wszystkich nas bardzo mile zaskoczyć. OBY. –T.Skowyra
-
We Draw A "Reflect"
(14 października 2014)Po świetnej EP-ce Glimpse i minimalnie słabszej (acz ciągle bardzo dobrej) Whirls wrocławski ansambl zawodzi. "Reflect" w ostatecznym rozrachunku jest porządnie skrojonym i przyjemnym dla ucha electropopowym utworem, ale za prostym, zbyt bezpiecznym (szczególnie jazdy syntezatorów w motywie przewodnim - ile razy słyszeliście podobnie ograne motywy?) i summa sumarum nieco trącącym banałem. Śpiew Lety'ego jest (jak zwykle) intymny i czuły, ale w najbliższej przyszłości wolę w zaciszu czterech ścian pokontemplować inne rzeczy. Mam jednak cichą nadzieję, że na płycie wrocławianie nie postawią na prościznę i będą przeciwieństwem grupy Fair Weather Friends, która po świetnym singlu mocno nas rozczarowała debiutanckim albumem. -J.Marczuk
-
Weeknd "Can’t Feel My Face"
(10 czerwca 2015)Myślałem, że Abel Tesfaye wciąż wypuszcza swoje "intymne jointy", których raczej nie ma co sprawdzać, a tu gość mnie trochę zaskoczył. Zamiast zamulającego alt-r&b czy czegoś takiego, Weeknd wezwał Maxa Martina i przy jego pomocy wycisnął coś, co wypada całkiem w porządku, stawiając na bardziej dance'ową optykę. Wiadomo, nie wydarzyło się tu nic nadzwyczajnego, ale "Can't Feel My Face", to lepsze od podlizywania się gimbusom. No i może Chapter III, czyli zapowiadany longplay, nie będzie tym, z czym wcześniej kojarzył się wszystkim ten kolo. –T.Skowyra
-
Weeknd "Often (Lido Remix)"
(20 października 2014)Spróbujcie sobie wyobrazić, że nie jest to remix, ale kolabo. Pierwsza część należy do Tesfaye: typek plumka sobie coś, z czego niewiele wynika, nudząc i rzucając kilka doprawdy potwornych linijek. Lido z kolei nie wychyla się – tu coś podkręci, tam coś dorzuci – ale to dopiero cisza przed burzą. Gdzieś na wysokości 1:54 norweskiemu producentowi włącza się tryb "dość pierdolenia, robota czeka", a Weekndowi pozostaje jedynie słuchać i płakać. Odsyłająca w kosmos, lawinowa progresja, jest tu furiacko uskuteczniona w gęstej miazdze footworkowej rytmiki, basowych zaczepek i fruwających po obu stronach skali wokalnych skrawków. To nieco ponad minuta konwulsyjnego miotania się i doznawania na lewo i prawo – i jak tu gościa nie lubić. -W.Chełmecki
-
Weeknd feat. Daft Punk "Starboy"
(1 października 2016)Weeknd chyba na dobre skończył z trip-hopowym, neurotycznym r&b z przyszłości i przerzucił się na "Billboard Hot 100" (vide tańce w wideoklipie do piosenki). Mixtape'y z początku obecnej dekady pod względem muzycznym gry może nie zmieniały, ale słysząc dzisiejsze liche bębny Daft Punk, oklepane french-synthowe linie (mostek, lol) i megalomańskie majaki z absolutnie żadnym delivery, to aż człowiekowi tęskno na myśl o ciekawie polepionych podkładach duetu Doc McKinney/Illangelo wspieranych ociekającym seksem śpiewo-szeptem. Tak po prawdzie, to nawet ta wycieczka w stronę electropopu Abelowi nie do końca wyszła, bo w kategorii "hook roku" "I'm a motherfuckin' starboy" plasuje się na pozycji podobnej do hitu Chainsmokers. Trudno zostać królem mainstream popu, kiedy nie było się nigdy nawet księciem r&b na przedmieściach. –W.Tyczka