
-
T - Krótka Piłka - Piosenki
-
Fisz Emade Tworzywo feat. Justyna Święs "Pył"
(28 września 2014)Ledwo cztery dni minęły od wzmianki Witolda Tyczki o nowym Happysad, w której autor wyraził – delikatnie to ujmując – zaniepokojenie kondycją krajowej sceny muzycznej, a już pojawił się kolejny wykwit tej ohydnej mody na niedorozwiniętą elektronikę. Do pochodu dołączyli bracia Waglewscy, a efekt ich "ciągłego poszukiwania i stosowania nowych, ciekawych rozwiązań i alternatyw" jest tak ewidentną chujozą, że doprawdy trudno mi sobie wyobrazić, że spodoba się komuś, kto przesłuchał w życiu więcej niż trzy piosenki. Wszystko tu jest niewyobrażalnie słabe, a za przykład niech posłuży okropny, pozbawiony jakichkolwiek skrawków tożsamości i kreatywności refren, którego odbitki usłyszymy jeszcze z pierdyliard razy, bo jest dosyć reprezentatywny dla nowego "nurtu". Taneczna elektronika, tia…"Wodzirejka, głupia pizda". -W.Chełmecki
-
T'ien Lai "SMZS II"
(30 sierpnia 2014)Jak ułożyć takie same puzzle, używając zupełnie innych elementów? Słuchając "SMZS II" ma się wrażenie, że takie pytanie zadali sobie Kuba Ziołek i Łukasz Jędrzejczak. W efekcie fale radiowe zastąpił puls. "SMZS II" wyłaniają się z chaosu tak jak robiły to "Serca Miast Zatrzymują Się", by potem rozwijać się i budować napięcie w zupełnie ten sam sposób. Formalnie ten eksperyment jest ciekawy, ale jako prosty człowiek słyszę po prostu jeszcze raz coś mocno podobnego do siebie. -R.Gawroński
-
T.I. feat. Young Thug "About The Money "
(29 lipca 2014)Młody Opryszek już gdzieś od roku jest w takiej formie, że nawet buracko podśpiewujący T.I. nie zepsuł mu kawałka. Nie wiem ile dostał za ten gig, ale prawdopodobnie zbyt mało. Z problemami bo z problemami, ale całkiem ładnie sobie poczynają ci mieszkańcy Atlantydy. - M.Jedras
-
THEESatisfaction "EarthEE"
(9 lutego 2015)Powracające po trzech latach z nowym krążkiem hip-hopowe bohaterki z Seattle zachwyciły mnie już w styczniu premierowym utworem "Recognition", którego kosmiczny refren mógłby z powodzeniem odnaleźć się na trackliście Until The Quiet Comes Flying Lotusa. Drugie w kolejności, tytułowe "EeartEE" nie ustępuje "Recognition" w niczym, ale jeszcze bardziej uzależnia swoim sennym vibem oraz narkotyczną produkcją godną wyjadaczy z Brainfeedera czy Stones Throw niż oficyny Sub Pop, do której przynależy duet THEESatisfaction. Dziewczyny czarują mnie tak, jak czarowały na debiutanckim AwE NaturalE, a partnerujący im Shabazz Palaces, Porter Ray oraz Erik Blood zgrywają się z nimi znakomicie, choć nie goście są tutaj najważniejsi. Prawdziwym cymesem jest znowuż refren, który swoim wyrafinowaniem i subtelnością odsyła mnie do twórczości nieodżałowanej ekipy Sa-Ra Creative Partners. Nie obraziłbym się za tak szalone i eklektyczne dziełko na kształt albumów Sa-Ra, wygrywające w cuglach ze znakomitym debiutem AwE NaturalE. Premiera krążka już w tym miesiącu, a ja zaciskam kciuki, bo warto! –J.Marczuk
-
TIAAN "Oh My"
(13 września 2014)Ostatni singiel nowej zawodniczki na scenie niezal r&b, Australijki TIAAN, brzmi trochę jak hybryda dokonań Jessie Ware i Tinashe, choć wyraźnie bardziej zasuwa w stronę tej drugiej. To chyba jej najlepszy jak dotąd numer, choć warto obadać także inne tegoroczne. Ja w każdym razie otwieram wino i czekam na kolejny ruch. -W.Chełmecki
-
Taconafide "Art-B"
(16 marca 2018)W krainie bez treści i smaku to nadal polski rap jest królem. Serio, chłopaki, 2018 rok – na wersy o złocie i Midasie, ogniu i Prometeuszu czy składaniu i Bionicle można przymknąć ucho co najwyżej na bitwie freestyle'owej. Zatrudnijcie mojego znajomego w roli ghostwritera (napisał, że ma z tego bekę jak Diogenes), skorzystajcie z pomocy redaktor Kiszki, żeby parą paronomazji poratowała. I nawet symptomatyczne, że płyta ukaże się 13.04 pod tytułem Soma 0,5 MG, bo przecież "soma jest nieważna jako czysta fizyka", jak nawinął poeta. Mężczyźni są piękni, wytatuowani i bystrzy, a ja rzuciłem tylko kilka wersów o niczym, bo może jestem tym zwykłym typem, który odbija się w złotym zębie Kuby Grabowskiego, może "jestem jak jebany Juventus w Lidze Mistrzów", a może to tylko dobry gust. Ale podejdzmy do tego z otwartą głową jak Zeus i poszukajmy pozytywów: fajna okładka, kochani – P.Wycisło
-
Tame Impala "Disciples"
(1 maja 2015)Witaj maj. Wkraczamy w piękny wiosenny miesiąc z najbardziej konkretnym z dotychczas opublikowanych kawałków, zapowiadających Currents, trzeci album Tame Impala. Numer przypomina bardziej teaser, są to zaledwie niecałe dwie minuty, natomiast na reapicie z nim przespacerowałem dziś z biura Porcys do domu i znów poczułem to coś. Te przyciasne przestrzenie między budynkami, wybuchowe kolory miejskiej flory, topiący się asfalt. Na razie jeszcze w mojej wyobraźni, ale na to wszystko wyostrzony miało się wzrok, słuchając Innerspeaker i Lonerism. Data wydania nowego albumu jeszcze nie jest znana, ale powinna się wstrzelić w pełnię lata. –M.Hantke
-
Tame Impala "Let It Happen"
(12 marca 2015)Wracanie po takim Lonerism nie należy pewnie do najłatwiejszych. Jeśli w ostatnich latach jakiś gitarowy album otoczył się aureolą chwały, hype’u (tym bardziej zasłużonego) i nadziei, to właśnie ten. Zastanawia mnie zatem, i trudno chyba mieć pretensje o tą delikatną podejrzliwość, ile tu trzeźwomyślenia i kalkulacji, a ile zwykłej potrzeby serca i trzewiomyślenia, bo dyskoteki panowie jeszcze nie grali i raczej nikt sam by tego nie wymyślił, że bosostopy Parker zechce bawić się brokatem. Skąd więc, jak i po co? Przekąs to i fraszka, czy wszystko na poważnie? O ile pierwszy odsłuch zbił mnie z tropu jak niegdyś ”Pyramids” Oceana, tak teraz kciuk mój waha się gdzieś w okolicach solidnej godziny dziesiątej trzydzieści, czuć tu bowiem jakiś większy zamysł i choć przejechany polerką, koniec końców nie różni się on specjalnie od strzelistości, dajmy na to, ”Apocalypse Dream”. Przede wszystkim jednak z radością obserwuję lekką nieśmiałość wobec nowych środków, kiedyś ledwie produkcyjnych ornamentów, teraz głównych składowych. Ktoś tu wyraźnie sprawdza, czy mu wolno, i wygląda na to, że chyba tak. Niech się dzieje. –L.Bielińska
-
Tame Impala "Cause I'm A Man"
(6 kwietnia 2015)"Let It Happen" był trafieniem w punkt, bo oprócz poszerzenia palety muzycznych środków jaką kwintet z Perth do tej pory stosował, charakteryzował się wyjątkową materiałową solidnością (już otwierający synthowy temacik miażdżył). Poprzeczka została podniesiona na tyle wysoko, że na tym tle "Cause I'm A Man" lekko rozczarowuje. Do ziewania jeszcze daleko, bo mamy tutaj naprawdę zajebiste czilujące zwrotki, które podobają mi się znacznie bardziej niż ten charakterystyczny, bardzo tameimpalowy refren (który to spokojnie mógłby trafić na Lonerism). Trochę wychodzi, że kręcę nosem, ale to wciąż bardzo dobre granie, któremu (może poza lekką nutką powtarzalności) niewiele mogę zarzucić, więc łapka w górę zdecydowanie się im należy. –M. Lewandowski
-
Tede "Pażałsta"
(2 lutego 2015)Nie pytajcie mnie, jak rozumieć fenomen Tedego. Ja nie mam pojęcia, podobnie jak nie jestem do końca pewien, co sądzę o Kanye Weście. Wiem tylko, że raperowi z Warszawy dużo bliżej teraz do autora Yeezusa niż do jakiejkolwiek z jego poprzednich fascynacji (Jay Z, Rick Ross, no, podstawcie sobie tu kogo chcecie). Jest zatem dość... nietypowo. Jest pstry podkład, są też dość poważne rozkminy podane w komiksowej (4chanowej?) formie. Tylko nadęcia aż takiego nie ma, choć z drugiej strony kim trzeba być, żeby śpiewać DO Władimira Putina? A czy to dobre jest? Nie wiem, ja nie wiem... –K.Michalak