
-
E - Krótka Piłka - Piosenki
-
Erlend Øye "Garota"
(22 lipca 2014)Widać, że podczas swojej podróży do państw Dalekiego Wchodu Erlend nie spotkał się z Meg, Perfume oraz Tricot. Nuda panie. I po kiego grzyba było zamykać The Whitest Boy Alive? –J.Marczuk
-
Eden xo "Too Cool To Dance"
(26 sierpnia 2014)Eden xo (wcześniej podobno Jessie and the Toy Boys) zwraca się do sierot po Kylie. Starsza koleżanka, chociaż powoli wypada z ekstraklasy, ma jednak na swojej nowej płycie świetny utwór "Sexy Love", a "Too Cool To Dance" jest na podobną modłę. W tej chwili ma kilka tysięcy odsłon, ale już za chwilę może być ich mnóstwo. Po pierwsze – za Jessie i tym kawałkiem stoją Ron Fair (boss A&R w Virgin, gość podobno słynie z rozkręcania karier) i Fred Falke (to już któraś jego próba w popie i na razie najbardziej przebojowa). Po drugie – podobno pojawiała się już w roli supportu Brit. Po trzecie – obczajcie ten refren. Może to nie będzie drugie "Call Me Maybe", ale potencjał na hit końcówki 2014 ma ogromny. Zdecydowanie "na ripicie". -K.Babacz
-
Eldo "Włóczykij"
(9 grudnia 2016)W zasadzie trudno powiedzieć, że warszawski raper zawiódł – to nadal świetna propozycja dla fanów słabego hip-hopu. Każdy wielbiciel znajdzie tu coś dla siebie: przydatne repetytorium dla maturzystów ("W duszy żyje młoda Polska / Serce bije w rękach / Mam swój los /A świat nie zna granic #Nałkowska"), wyborne nawiązania do klasyki polskiej piosenki ("Son of the blue sky w swojej tułaczce"), czy spécialité de la maison Leszka K., czyli zjawiskowe dwuznaczności ("Bo pięknie jest żyć / Pięknie jest latać / Pięknie jest po chmurach skakać"). Ręce same składają się do oklasków, by po wszystkim złapać za głowę.
Całkiem znośny bit nie zamaskuje faktu, że od prawie dwudziestu lat jesteśmy skazani na kulawe flow, przy którym Filipek wydaje się wirtuozem latania na podkładach. Spójrzmy prawdzie w oczy: PSI rozjebie (>3.0/10.0) tylko wtedy, gdy Bud da. I nie jak Fidel na Kubie, ale jak Donald w USA, panie prezidento. Elo, Eldo, to nie pokemony, chociaż rozcieramy cię w pył niczym Ketchum; piosenki Eldo szanuje tylko za-bity, a końca nie widać #Infinite_Jest. –P.Wycisło
-
Elizka "Jesteś Dla Mnie Kokainą"
(3 lutego 2015)Tak jest, to ta cnotliwa niewiasta z pękającego w szwach od intelektualnego napięcia reality show Ekipa z Warszawy. Jakby komuś dalej nic się nie kojarzyło — to ta od Trybsona. Więcej już nie potrafię pomóc, bo sam w zasadzie trafiłem na ten kawałek przez główną stronę YouTube'a. No cóż, kliknąłem, bo taki już jestem, choć dobrze wiedziałem kto zacz. Ale okej, słucham, wchodzi wymęczony saksofonowy motyw, a zaraz potem dresiarski beat wraz z Elizą. Taki polski "Problem" Ariany Grande, tylko znacznie bardziej cebulowy, nadający się idealnie do wielkomiejskiego klubu odwiedzanego przez chłopaków odzianych w ortalion i niewylewające za kołnierz dziewczyny z ordynarnym makijażem. I uwierz Elizko, że gdy tak sobie myślę o tej muzycznej próbie, automatycznie "wmawiam sobie, że jesteś chujowa", itp., ale jednak okazuje się, że to wcale nie taki fatalny song. Może podrasowany chórkami refren do zjawiskowych nie należy, to jednak nie można powiedzieć, że nie zostaje w pamięci. Serio, czemu wszystkie te nachalnie promowane polskie produkty (i nie chodzi mi wyłącznie o muzykę stricte komercyjną) nie mają przynajmniej takich chorusów? "Ale to nie o tym, nie o tym, nie o tym była mowa", więc wróćmy jeszcze do saksofonu, bo pod tym topornym motywem da się znowu odnaleźć fajne pady klawiszy. A gdy wchodzi funkowa gitara, najlepiej słyszalna tak gdzieś na wysokości 2:30, to robi się już całkiem ciekawie, rzekłbym, że nawet synergia się wkrada. Także chcąc nie chcą, muszę sprawiedliwie przyznać, że na uzależnienie nie ma szans, ale i tak blondyna się wybroniła. –T.Skowyra
-
Missy Elliott feat. Lamb "I'm Better"
(22 lutego 2017)Missy zawsze lubi próbować nowych rzeczy i nie boi się kolejnych zmian. Co więcej, potrafi wejść w nową skórę w imponujący sposób czego dowodzi "I'm Better". Proste, że Elliott jest lepsza od sporej grupy dziewczyn papugujących obecne trapowe patterny, bo nie tylko korzysta z aktualnej stylistyki, ale jeszcze dokładnie wie, czego chce. Trzy plumknięcia, minimalistyczny bit, Lamb na ficie, niepokojąca atmosfera – nie wiem, ale gdyby Desiigner urodził się kobietą, to może właśnie tak brzmiałyby jego single? W każdym razie "I'm Better" zarówno na płaszczyźnie produkcji, jaki i dziwnych, unikalnych hooków zgarnia całkiem sporą pulę. Będzie jakaś płyta, Missy? –T.Skowyra
-
Sophie Ellis-Bextor "Come With Us"
(2 sierpnia 2016)Po ambitniejszym, stawiającym na niemal popowo-folkowe aranże Wanderlust Sophie wraca do tańca, ale nie zapomina o wydanej w 2014 płycie. Przynajmniej tak podpowiada zwiastun nowego longplaya Familia. Zaczyna robić się miło i rodzinnie, w końcu z tą panią znamy się nie od dziś, ale musimy to jasno stwierdzić: "Come With Us" nie jest hitem tej wielkości co "Me And My Imagination" czy "Music Gets The Best Of Me". Mimo to podoba mi się stylistyczny rejon singla: disco w ujęciu ABBY z prężnymi basami i orkiestrowymi ornamentami, a nawet z solówką, eh. Dodajmy do tego całkiem przejrzysty i w sumie uroczysty chorus i możemy z pewnymi oczekiwaniami wypatrywać najnowszego długograja Sophie. –T.Skowyra
-
Eminem feat. Beyoncé "Walk On Water"
(13 listopada 2017)Eminem, powszechnie znany z szalonych rymów, ekscentrycznego rapowego alter ego i, swego czasu, bezkonkurencyjnego flow, niestety staje się coraz mniej znaczącą postacią w świecie hip hopu. Każdy kolejny singiel, od czasu jego ostatniego albumu, był totalnym snooze-festem, a najnowszy, "Walk On Water", rzekomo promujący zakończenie trylogii Rated R (Relapse, Recovery, i teraz... Revival?) jest jedynie gwoździem do trumny. Zamiast bitu, dostajemy ponurą partię pianina i mdłe smyczki w tle, a zamiast rapu, coś w rodzaju rymowanego monologu, który bardziej przypomina poczynania Macklemore'a niż Marshalla. Sękaty i nierówny flow jedynie irytuje, stanowiąc przeciwieństwo do wygładzonej i dopieszczonej partii wokalnej Beyoncé. Nie ma nic złego w zerwaniu ze swoim dawnym stylem, ale wypadałoby zaoferować coś równie atrakcyjnego w zamian. Kawałek ma ewidentnie charakter terapeutyczny i jest być może po prostu pretekstem dla powstania czegoś lepszego. A czy tak się stanie, powinniśmy się już niebawem przekonać. –A.Kiepuszewski
-
Empress Of "Go To Hell"
(14 lipca 2017)Empress Of nie przerywa znakomitej piosenkowej passy i wraca z melodyjnym, słonecznym komunikatem dla hejterów, by "jak burrito się zawijali". Współautorką "Go To Hell" jest Caroline Polachek, skąd pewnie tyle tu miejsca dla przydymionego funku, ale duchowo – w charakterystycznej, człapiącej frazie – objawia się też Dev Hynes, którego Rodriguez wsparła przy okazji "Best To You". I co tu dużo mówić, wszystko mi się w tym kawałku podoba: muśnięcia lśniących synthów, chórki, subtelne przejście do mostka, śliczny refren, no i sama Lorely – jej swada, charyzma, flow. W zeszłym roku katowałem "Woman Is A Word", coś mi się zdaje, że i w tym czeka mnie podobna przygoda. –W.Chełmecki
-
Empress Of "Woman Is A Word"
(16 marca 2016)Nowy kawałek Lorely Rodriguez w rzeczywistości jest odrzutem z Me i traktuje – jak można wywnioskować po tytule – o problemie uprzedmiotowiania kobiet. Ale to nie tematyka "Woman Is A Word" odpowiada za uniesiony do góry kciuk, a rozsmakowane w ejtisach synthy, hipnotyczne, jednostajne eksklamacje i rozładowujące nieco napięcie, quasi-orientalne dżingle między kolejnymi segmentami. Nie jest to może sztosidło na miarę "Standard", nie jest też tak dobre jak płynące podobnie marzycielskim rytmem "Crying In Public" Chairlift, ale nie zmienia to faktu, że od dwóch dni jakoś się nie mogę od tego kawałka uwolnić. –W.Chełmecki
-
Enchanted Hunters "Fraktale"
(10 maja 2017)Kiedy w kwietniu ubiegłego roku Małgorzata Penkalla z Magdaleną Gajdzicą zapowiadały, że na nowej płycie będzie bardziej synthowo i transowo, to osoby śledzące rozwój Enchanted Hunters nie miały prawa czuć się zaskoczone. Wystarczyło znaleźć się na którymś koncercie w przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy albo sprawdzić znakomity zapis koncertu dla KEXP, nagrany przy okazji Off Festivalu w 2015 r. Konstrukcja “Fraktali” wnosi jednak dwa nowe elementy lekkiego, ale jednak zaskoczenia. Co istotne, pozytywnego! Po pierwsze, śpiewane jest po polsku, zgodnie z obietnicą. Głos Penkalli brzmi przez to jakoś tak w nowy sposób, trochę dziwnie, ale spoko, bo liryk siedzi dobrze. Pytanie, jaki procent płytowego materiału pójdzie za tym patriotycznym ciosem – chciałoby się więcej. Po drugie, tak mechanicznie napędzonego utworu jeszcze pod marką Enchanted Hunters nie było. Bez fletu, skrzypiec, bez pościelowego r’n’b, bez folkowych harmonii wokalnych… Lecimy do przodu z eightiesowym duchem analogowych maszyn. Dodatkowo, z tymi chórkami Gajdzicy, “Fraktale” są jak z Jessy Lanzy, tyle że Enchanted Hunters mają serio większy potencjał. Jestem spokojny, siedzę sobie i czekam na tę opóźniającą się płytę. –M.Hantke
edit: tekst oddałem do druku przed koncertem w Alchemii z Krakowa. Uzupełniam, że większość tekstów okazała się być polskimi, w tym również w utworach dotychczas śpiewanych w języku Shakespeara.