
-
B - Krótka Piłka - Piosenki
-
Busdriver "Ego Death"
(22 lipca 2014)Nudziarz, filozof i oblech sumują się i wyciągają średnią. Po czym odejmują polot. Nudaaaa! –F.Kekusz
-
Azealia Banks "The Big Big Beat"
(26 lutego 2016)Medialne wzloty Azealii Banks to sfera nieporozumień wymagających trzeźwej analizy. Ta piłka skutecznie ten problem ominie, bo chociaż aferki się zdarzają, to jeśli cierpi na nich wizerunek Amerykanki – słusznie czy nie – to w jej muzyce większych nieporozumień raczej nie zauważam. Taki koncyliacyjny wstęp posłuży mi więc do tego, żeby swobodnie połączyć na przykład wątek beefu z Disclosure z doskonałym przystosowaniem raperki do muzyki tanecznej (na albumie mamy chociażby “Desperado”, ale sprawa jej talentu na tym polu jest ogólnie wiadoma). Po mało oczywistym debiucie artystka szykuje się do następnego ruchu, wypuszczając opierający się na klasycznym housie “The Big Big Beat”. Jakby wzięte z Debutu Björk i Storytellera Crystal Waters zarazem. Sampel z Notoriousa to delikatnie rejony clickbaitowe, ale jakoś szczególnie mnie nie razi, a całość przygotowana przez szerzej nieznanego An Expresso w charakterze podkładu dla wszechstronnej panny Banks (mind śpiewane partie) wypada bardzo porządnie, więc po raz kolejny daję jej plusa. To co? Szykujmy się na więcej Azealii w tym roku. –K.Pytel
-
B. Bravo feat. Reva DeVito "Can't Keep My Hands Of You"
(4 kwietnia 2017)B. Bravo na początku dekady dość sprytnie imitował dam-funkowy masterplan (EP-ka Computa Love) i dzięki temu został zapamiętany przez pewne grono odbiorców. Dziś Adam Mori przygotowuje się do wydania debiutanckiej płyty Paradise, która, sądząc po kilku już udostępnionych fragmentach, będzie zlepkiem wakacyjnych wibracji z g-funkiem, boogie-funkiem, nu-disco czy synth-r&b. I tak się składa, że na razie moim ulubionym singlem z nadchodzącego w kwietniu LP jest "Can't Keep My Hands Of You" z gościnnym głosem znajomej Adama, Revy DeVito. Dlaczego? Bo moja słabość do takich progresji akordów skondensowanych w chłodnym, ale jednocześnie gorącym od emocji r&b-gemie jest zbyt duża, abym mógł się oprzeć. Dodajmy to tego atłasowy, zmysłowy timbre Revy (przypomina mi trochę Kelelę) będący symbolem-krzyżówką 90sowych chartsów oraz modernistycznego podejścia do r&b i mogę się rozpływać w kolejnych, kojących moje nerwy zapętleniach. Wam też zalecam. –T.Skowyra
-
BFlecha "Rutas Circulares"
(5 kwietnia 2017)Jak już zdążyliście się zorientować, w naszym kraju dość trudno o r&b z prawdziwego zdarzenia. Poza takimi iskierkami jak Chloe Martini, Rosalie. czy Smolasty w temacie panuje smutek i bieda. I pewnie nie jesteśmy jedynym europejskim krajem, który cierpi z powodu tego braku. Pomyślcie na przykład o Hiszpanii: znacie jakiegoś wykonawcę r&b z tego kraju? No właśnie. Dlatego podejrzewam, że Belén Vidal aka BFlecha to taki odpowiednik naszych krajowych r&b RODZYNKÓW. Związana z labelem Arkestra Discos artystka ma już na swoim koncie debiut βeta (sprawdźcie), kilka singli ("Specius Presente" brzmi jak singiel hiszpańskiej wersji Liz), a na horyzoncie już jawi się sofomor Kwalia. Jego pierwszym zwiastunem jest "Rutas Circulares" – mknący na lekko trapowym podkładzie, wyścielony delikatnymi pacnięciami w syntezator song zaśpiewany oczywiście w ojczystym języku Belén. Dziewczyna ewidentnie "czuje" materię, w której się porusza, bo refren nienachalnie wbija się do głowy, a odpowiednio wyważona "współczesna" produkcja uwypukla duszę tracka. Pozostałe piosenki z nadchodzącego LP są również interesujące, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na cały album. Powinno być dobrze. –T.Skowyra.
-
BOYBOY "Vices"
(19 maja 2016)Jesteśmy już grubo w drugiej połowie maja, a dalej nigdzie nie widać zapowiedzianej na ten miesiąc EP-ki BOYBOYA. Zaostrzają się za to nasze apetyty na to wydawnictwo, bo jakiś czas temu artysta do dwóch wcześniej zaprezentowanych utworów dorzucił trzeci. Koleś poszerza w "Vices" wachlarz swoich trików i przy okazji potwierdza spory talent songwriterski. Najpierw czaruje przy pomocy handclapów i uroczej klawiszowej melodyjki, która następuje po najbardziej wyczillowanym z jego dotychczasowych refrenów, a pod koniec niespodziewanie, gwałtownie wyprowadza nas z tej strefy komfortu. A, no i do tego robi to wszystko z palcem w nosie, hehe. –S.Kuczok
-
Babyfather "Meditation"
(10 lutego 2016)Gdzie się podział pierwiastek szaleństwa odpowiedzialnego za co-produkcję numeru Arki? Podkład brzmi jak żywcem wyrwany z jakiegoś najntisowego, amerykańskiego ghetto-rapu (hamujący samochód, drogowa kraksa – serio?) i gdyby nie interesujące, dość "ożywcze" sample dziecięcego płaczu oraz kilka brzmieniowych innowacji (począwszy od 2:30), to podkład ten śmiało można by umieścić w paczce instrumentali pierwszego lepszego internetowego beatmakera promującego się za pomocą platformy YouTube. Sam Dean Blunt w obrębie utworu porusza się raczej bez większych niespodzianek, tj. z charakterystyczną dla siebie flegmą i rzuca wersy jakby zupełnie na odczepce. Broń boże nie jest to żaden przytyk, bo niesłychanie cenię sobie charakterystyczny, wykształtowany już w czasach świetności Hype Williams styl Brytyjczyka, ale umówmy się – u czarnoskórego muzyka przede wszystkim chodziło o frapujące, nieoczywiste konstrukcje i momentami absurdalne dźwiękowe zestawienia. –W.Tyczka
-
Erykah Badu "HOTLINE BLING BUT U CAINT USE MY PHONE MIX"
(5 października 2015)"Hotline Bling" to jeden z wielu świetnych utworów Drizziego opublikowanych w tym roku i chyba najpopularniejszy niealbumowy track (przynajmniej póki co) Drake’a w ogóle. Czy aż tak dobry? Tu bym lekko polemizował, lecz i tak bardzo go lubię i nie mam problemu z wyobrażeniem sobie dlaczego stał się tak znany, w krótkim przecież czasie. Doczekał się też wielu coverów, jednak dopiero wykonanie Badu pozwoliło kawałkowi w pełni rozwinąć skrzydła, a może nawet przeskoczyć oryginał. Wersja Eryki trwa ponad siedem minut i choć początek jest jeszcze na pierwotnym podkładzie, to w drugiej połowie zmiana aranżu pozwala mu rozkwitnąć w pełni. Otula nas tak przyjemnym ciepłem i dostojnym pięknem, że aż nie wiem, co więcej mógłbym napisać. Relacja staje się bardzo intymna, co każe w ciszy i spokoju czekać na zapowiedziany mixtape. –A.Barszczak
-
Julio Bashmore "Holding On"
(5 maja 2015)Julio Bashmore zapowiedział swój debiutancki album na lipiec, a tymczasem możemy się cieszyć kolejnym utworem wyjętym z jego tracklisty. "Holding On" to ożywczy promyk french-touchowego ciepła, piekielnie dobra sekwencja sampli rozkołysana na funkujących hi-hatach, kleistym basie i przyczajonych, jazz-housowych akordach klawiszy. Wokalista Sam Dew delikatnie soulując nadaje temu lazurowemu oniryzmowi nieco bardziej rzeczywistych kształtów, choć i tak nigdy już nie uwierzę, że człowiek nie jest stworzony do wygrzewania dupy na słońcu. –W.Chełmecki
-
Bat For Lashes "In God’s House"
(11 marca 2016)Na przestrzeni dziesięciu lat rzadko mieliśmy do siebie szczęście. Natasha Khan lubi sobie pofolgować pośród synonimów terminu pixie, podrążyć domenę Kate Bush i zarazem wyprzedawać festiwale, i tak to sobie w najlepsze trwa. Dałbym jej spokój, gdyby co jakiś czas nie dawała znaków chęci ostatecznego ogarnięcia własnej estetyki i wydania porządnego wydawnictwa, na które w końcu zasługuje. “In God’s House” ma zapowiadać nową płytę. To ciągle typowe Bat For Lashes, ale na tyle spójne, że można się zainteresować – daje radę na przykład mostek w podobie przyśpiewki “Space Oddity” – choć nieco rozczarowujący jest sam wokal Natashy. Czy to wystarczy, żebym w lipcu sięgnął po The Bride? Nie wiem, ale w tym momencie nie będę jej przecież skreślał. –K.Pytel
-
Bałagane x Belmondo "Sos, Ciuchy i Borciuchy"
(5 października 2014)Zapytany o duet raperów z Polski, którego akcje w ostatnich miesiącach wzrosły najbardziej, bez chwili zawahania odpowiedziałbym: Belmondo i Bałagane. Ogólnie dziwna akcja jest z tymi typami – w jednej chwili bez żadnego problemu potrafią zaserwować megastylowe i przede wszystkim stuprocentowo autentyczne historie rodem z najmroczniejszych zakątków ulic Warszawy, by w następnej zburzyć całość wrażeń jakąś buracką linijką czy chujowym, napisanym w kilka sekund na kolanie rymem. Wierzę, że to wszystko jest jeszcze do doszlifowania, bo przecież najważniejsze z elementów, czyli: warsztat producencki, uliczno-niuskulowe delivery i wyrazistość są tu na zajebiście wysokim poziomie, a to jest wręcz fundamentalne dla poruszania się po tej konwencji. –R.Marek