Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Thom Gillies to od jakiegoś czasu jeden z moich ulubionych ludzi na tej planecie. Tę krótką formę muszę choć częściowo wykorzystać na cichy okrzyk podziwu nad ostatnimi dokonaniami typa, na wypadek gdyby nie było mi dane przy tegorocznych podsumowaniach trafić z blurbem na Kanadyczyka. Sześć utworów, które Gillies wraz z żoną zmieścili na EP-ce Dry Your Eyes pod szyldem Exit Someone, to najlepsza rzecz, która przydarzyła się w tym roku przemysłowi muzycznemu, brzmiąca jakby ta dwójka od niechcenia wyczarowała kompozycje łączące ducha Prefab Sprout i Steely Dan. Najnowsza solowa propozycja typa to kolejny strzał prosto w moje serce, z refrenem wkręcającym się w łeb już po pierwszym odsłuchu, co, biorąc pod uwagę kolejną w kolekcji Thoma NIEZBYT NORMALNĄ progresję akordów, nie jest takie oczywiste. Przekonajcie się sami. –S. Kuczok