Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Nigdy jakoś nie miałem nic do gościa i nadal nie mam, mimo że jako MC jest raczej słaby niż przeciętny i ta jego słabość (a także słabość Czizza) zdecydowała o tym, że ciekawy skądinąd muzycznie Thinkadelic nigdy nie porwał ani tłumów, ani nawet nie był brany pod uwagę w żadnych historycznych zestawieniach hip-hopowych, mimo że nominalnie jako jedni z pierwszych i nielicznych ogarniali jazz-rap i pokrewne. I niedawno koleś powrócił, złapał Donatana za pięty, dostał budżet na wypasione teledyski z celebrytkami i "idzie po swoje" (hajsiwo) melodyjnym rapem ze śpiewanymi wstawkami, kierowanym do "szerokiego słuchacza" (czyli mieszczańskiego grubasa). O ile singiel "Piję Życie Do Dna" był całkiem chwytliwy, o tyle w "Cyklu" za dużo kiczu i uduchowienia w podkładzie się wkrada przy mega-nudnej nawijce a la Ostry na zwolnionych obrotach. –M.Zagroba