Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Pamiętacie Walter Sobcek? Duet skrócił nazwę, ale to nadal Paryżanie ciałem, lecz Kalifornijczycy duchem i wciąż brzmią jak oglądanie filmów Johna Hughesa po dobrych kilku latach. I chociaż ich nowy kawałek to nie ten sam kaliber, co zjawiskowe "Miami", to przecież tak kojącym, zwiewnym nu-disco nie zwykłem wzgardzać. "Calendar Girl" to nostalgia na synthowych skrzydłach i powiew bryzy na twarzy po ciężkim sezonie. Biorę w ciemno. –W.Chełmecki