Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Dlaczego, mając tyle możliwości, rodzimi muzycy mimo wszystko korzystają przeważnie z dwóch wariantów: penetracja czerstwych i niedorozwiniętych rejonów elektroniki albo rytmiczna piosenka z gitarowym brzmieniem? Jest też trzecia opcja, czyli smęcący, balladowy chlip z mdlącym patosem w duchu The National i obowiązkowym, poetycko-nastrojowym tekstem. Właśnie w tej trzeciej grupie znajduje się utwór "Na Wróble", stąd też ciężko mi zaliczyć go do udanych (szukałem jakiegoś pozytywu, żeby dać chociaż środkową łapkę, ale nic z tego). W zasadzie takie pieśni winny jedynie rozpalać wyobraźnię grzecznych dziewczynek w spódnicach do kostek, ale tak się jakoś dzieje, że u nas są one synonimem "wartościowej muzyki". No tak, Trójka doznaje, a szanującemu się polskiemu "fanowi alternatywy" robi się mokro. Ej, a może to ja czegoś nie łapię, bo nie dość, że nie przepadam za wróblami, to jeszcze mam taki gust wypaczony, że lubię wrony? –T.Skowyra