Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Co my tu mamy? Piosenka aktorska w wykonaniu Karoliny "Hera-Koka-Hasz-LSD" Czarneckiej, rymowany tekst o "słoikach", "nowe brzmienia"? Czyżby ostateczna mieszanka pretensji, płytkiej publicystyki i jeszcze raz pretensji? Otóż wcale nie - w jakiś magiczny sposób to wszystko działa i gdy quasi-ludowe zaśpiewy stykają się z orkiestralno-futurystycznym d'n'b, odnoszę wrażenie, że Czarnecka opowiada nam całkiem ciekawą historię, nasyconą dramaturgią i odpowiednia dozą dobrotliwego poczucia humoru. Na zapowiedzianym albumie piosenkarki raczej nie powinniśmy się spodziewać nowej Ewy Demarczyk, która w kilku piosenkach wyartykułuje wszelkie neurozy swojego pokolenia, ale "Stolica" chyba wystarczy, by przeprosić się z Czarnecką po irytującym coverze The Tiger Lillies i przychylniej patrzyć na jej dalsze poczynania. -K.Michalak