Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Wszyscy jednomyślnie zajawili się na powrót JAMC, kolejne newsy z dzielni zespołu biły rekordy klikalności; cóż, taka już słabość naszych sentymentalnych łbów. Ale tak na trzeźwo – czy jest ktoś kto poważnie myślał, że to będzie choć trochę fajne? Co to w ogóle ma być? Dance punk? Madchester? Nie rozśmieszajcie mnie. Debilny bit, półtora akorda i riffy wykazujące jakąkolwiek wartości jedynie dla ludzi uczących się grać na wieśle nogami; dajcie mi Fruity Loopsa i dwa upośledzone oposy, zrobimy to lepiej. Amputacja? Chyba talentu. Nie o takie powroty narzekałem na nową muzykę. –W.Chełmecki