Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Nowy kawałek Lorely Rodriguez w rzeczywistości jest odrzutem z Me i traktuje – jak można wywnioskować po tytule – o problemie uprzedmiotowiania kobiet. Ale to nie tematyka "Woman Is A Word" odpowiada za uniesiony do góry kciuk, a rozsmakowane w ejtisach synthy, hipnotyczne, jednostajne eksklamacje i rozładowujące nieco napięcie, quasi-orientalne dżingle między kolejnymi segmentami. Nie jest to może sztosidło na miarę "Standard", nie jest też tak dobre jak płynące podobnie marzycielskim rytmem "Crying In Public" Chairlift, ale nie zmienia to faktu, że od dwóch dni jakoś się nie mogę od tego kawałka uwolnić. –W.Chełmecki