Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Jak lekko refren się tu podrywa z tego przyjemnego i prostego podkładu, w zasadzie niczego nie zmieniając w kwestii kompozycji. Unosi się wraz z wokalami Elizabeth Harper, poprzedzony krótką pauzą i wzbogacając bas delayem, a potem wraca do punktu wyjścia. Niby nic się nie stało, a tyle radości. I Mess Kid, i Moroder maczali tu palce, ale chociaż ciężko rozstrzygać, kto gdzie, to i tak cieszy mnie myśl, że ta miła, frywolna piosenka z nadchodzącej EP-ki “Movies”, zaskakuje witalnością, której pod koniec jeszcze więcej wyciska, dając do myślenia tuzinowi o pół wieku młodszych od Giorgio synth-popowców. –K.Pytel