Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Californiaman, projekt o którym pisaliśmy wcześniej tutaj, to zajawka dla ludzi, którzy większość swojej muzyki mają otagowane jako "Oldies". Szwed brzmi niczym mieszanka wszystkiego, co możecie usłyszeć w Waszym ulubionym radiu AC i, nomen omen, nie inaczej jest z tym kawałkiem. Jakże sympatyczne i - paradoksalnie - odświeżające jest to granie tak wiernie a zarazem kreatywnie emulujące brzmienie i kompozycje klasyków. Chyba najbliższym odniesiem mógłby być dla niego Dungen, ale chłopaki zamiast zgłębiać psychodeliczne stany udają się na samochodową przejażdżkę po soft-rockowych okolicach z funkowym vibem. Dobre dziady! -K.Michalak