Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Nowy singiel Bruno Marsa to żaden tombak kupiony na targowym stoisku, a prawdziwe 24-karatowe złoto legitymowane certyfikatem “przydatności parkietowej”. Choć tym razem przy produkcji nie brał udziału Mark Ronson, utwór koresponduje z tym, co dwa lata temu prezentowano na “Uptown Funk”, chociaż mniej tu oczywistych odniesień do nazwisk Rodgers, Clinton, czy White. Teraz zdecydowanie mocniej postawiono na odkurzony klawiszowy synth-pop, który równie dobrze mógł wyjść spod palców Alana Palomo. Gdyby Mars z każdym członkiem swojego gangu mieli reprezentować literę alfabetu, nie otrzymalibyśmy zbyt dużego pola do popisu przy układaniu wyrazów, bo każdy z nich to Alfa, a “24K Magic” sprawia, że nawet grając w makao na Kurniku czuję się jak poważny zawodnik w kasynie hotelu Bellagio. Oby tylko nadchodzący longplay utrzymał ten poziom. –A.Kasprzycki