Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
153 sekundy nowej muzyki od gościa, który maczał już palce przy Yeezusie i jest współodpowiedzialny za sukces drugiej EP-ki FKA Twigs. To jest bardziej teaser niż pełnoprawny kawałek, ale musicie wiedzieć o jednym: z lotu ptaka to spotkanie szklanych, futurystycznych bitów rodem z Severant Kuedo i rozmytej (wręcz new age'owej) wrażliwości, wygląda nad wyraz obiecująco. Dobrze wiedzieć, że Wenezuela dzisiaj to nie tylko operacje plastyczne i handel białym proszkiem. -J.Marczuk
Jeszcze na początku roku chwaliłem Arkę za jego Sheep, a ten zdążył już wydać kontynuację w postaci tego cuda. Zapowiedział następcę zeszłorocznego Xen, który ma zwać się Mutant i ukazać się "late fall" tego roku. No cóż, dużo słuchałem jego muzyki, zarówno tej solowej, jak i efektów współpracy z artystkami takimi jak FKA Twigs czy Björk, i bardzo cenię sobie jego twórczość, jednak na tym etapie odczuwam już przesyt. Jego sound jest charakterystyczny, to prawda, ale przez stosowanie po raz n-ty tych samych patentów jego największe zalety – odmienność i eksperymentalność – znikają. "Soichiro", tak samo, jak poprzednie "Vanity", brzmi strasznie wtórnie i niezbyt ciekawie. Oczywiście nie odbieram im jakości, ale no cholera, Alejandro, nie tak się umawialiśmy. –A.Barszczak
Kiedyś Paulina i Natalia Przybysz działały jako Sistars. Teraz wszystko się pozmieniało. Natalia, która zgarnęła Fryderyki w najważniejszych kategoriach (za m.in. takie dzieła) wraz z Pauliną tworzą obecnie projekt Archeo. Ostatnim owocem siostrzanej współpracy jest cover nieśmiertelnych Talking Heads. I trochę z definicji wiadomo, że to nie mogło się udać. Wszystko, co decydowało o świetności "Burning Down The House", rozpłynęło się w kanciastej elektronice, która od jakiegoś czasu jak rak toczy polski pop. A najgorsze jest to, że pewnie już niedługo każdy DJ w każdym klubie będzie to puszczał, a kawałek stanie się prawdziwym hitem. Sami więc powiedzcie, czy nie lepiej było, gdy gdzieś w radiu leciało "Jeżeli jutra nie ma / ja nie przestaję śpiewać"? –T.Skowyra
Konia z rzędem temu, kto wskaże różnicę pomiędzy nowymi, solowymi nagraniami Ariela a utworami, które – począwszy od Before Today – publikował przy wsparciu Haunted Graffiti. "Black Ballerina", podobnie jak zresztą "Put Your Number On My Phone", potwierdza kontynuowanie kursu obranego na Mature Themes, wydawnictwa akcentującego raczej retropopową część fascynacji Pinka, w przeciwieństwie do psych-folkowych, eksperymentalnych korzeni – Rosenberg jeszcze nigdy nie był tak blisko wczesno-średniego Bowiego, a fakt, że lo-fi przez ostatnie lata stało się czymś tak popularnym, że właściwie przezroczystym i niezauważalnym, tylko wzmaga to wrażenie. -J.Wencel
pom pom rokręci się w odtwarzaczach już w listopadzie. Pierwsze solo Ariela Pinka, czego wcale nie słychać, bo szybki numerek "Put Your Number In My Phone" zapowiada raczej kontynuację Mature Themes. Nowym singlem Ariel delikatnie przywołuje pajęcze babie lato, pierwsze randki w parku, wrześniowe poranki meandrujące gdzieś między wspomnieniem słońca i chłodem bosych stóp na podłodze. Warto zapisać ten numer, jeśli jakimś cudem jeszcze go nie macie, najlepiej szminką na notatniku. [á propos: prawdziwy przedsmak albumu to chyba video do podrasowanej wersji "Shower Me With Lipstick", która jako "Lipstick" pewnie się na nim znajdzie] -W.Kowalski
Tęskniliście za Arielem? Jeśli tak, to dobrze się składa, bo wszystko wskazuje na to, że jego nowa płyta – zatytułowana prawdopodobnie 13 – zawita do nas już niedługo. Tymczasem możemy się cieszyć jej pierwszym zwiastunem, choć to prawie jak dwa utwory w jednym: elegancką, lekko zamgloną 70s-ową przejażdżkę przeplótł bowiem Pink wstawkami z jakiegoś człapiącego psych-prog-popu, sięgającego korzeniami gdzieś w okolice House Arrest. No i bardzo ładne to wszystko, chwytliwe, letnie, choć tradycyjnie niepozbawione pierwiastka "freak". "Another Weekend" ukaże się jako singiel 18 czerwca, tytuł b-side'a: "Ode To The Goat"; co tu dużo mówić, getyourhardcorepops, Ariel. –W.Chełmecki
Nie znam muzyki autorów “Dynamite”, ale krótka przebieżka po ich katalogu raczej mnie nie rozgrzewa. Tutaj jednak stało się coś na tyle interesującego, że pewnie i w 2013 nie wahalibyśmy się odhaczyć wytworu ich współpracy pomiędzy letniakami od Mausi czy Charli XCX. To nieco zachowawczy numer jak na obecne standardy produkcyjne, zwłaszcza że gołym okiem słychać, gdzie to wszystko zmierza: uderzająca pod disco popowa kompozycja w takim odświeżonym stylu Thibauta Berlanda, chwytliwy refren i udany luzacki feat, celują w cieplejsze dni. Treściwość zgodnie z regułami tej gry, ale bez nadwyrężania swoich mocnych stron. Czyli kawałek może nie do końca według tytułu, a mimo to wciąż łatwo odnajdujący się na ripicie, czemu nadchodzące miesiące na pewno będą sprzyjać. –K. Pytel
Czasy są dzikie. Niesławna skandalistka, satanistka i muza Donatana nagrywa rapsy. Czy to nie brzmi jak pułapka? Ale ej, ej, posłuchaj. Ten idiotycznie głupi tekst położony zdradzieckim autotune’em na generycznym bicie niejakiego Jankes Plane Machine’a doprawionym jednym z najgorszych dropów, jakie słyszałem, w praktyce okazuje się niesamowicie zaraźliwym czymś. Jeżeli istnieje jeszcze coś takiego jak guilty pleasure, to nie wiem, czy jest lepszy przykład tego zjawiska. "Schowajcie swoje lęki" i bawcie się dobrze. Dzień dobry, szczęść Boże. –A.Barszczak
Astrid Smeplass to młodziutka (pod koniec października skończy 18 lat), operująca trochę zaspanym wokalem norweska PIOSENKARKA, która ma wszelkie zadatki na to, aby rozbić bank mainstreamowego popu. Jak dotąd jej największym hiciorem jest singiel "Hurts So Good", choć nie zamierzam ukrywać, że większe wrażenie w skromniutkiej dyskografii Astrid robi na mnie wydany na tegorocznej EP-ce Party's Over kawałek "Such A Boy". Trochę niepozorny, trochę bezczelny (zaczyna się słowami "Say you need more space / What are you, an astronaut?") electro-popowy break-up song (no, powiedzmy), pływający w głębokiej kałuży melancholii. A skrywa w sobie zaskakująco chwytliwe momenty z ozdobionym pulsującymi klawiszami prechorusem na 0:51 oraz refrenem obklejonym całą armią śmiechowego plumkania z krainy egzotycznego EDM-u. Ale podczas ripitowania zastanawiam się, ile ten kawałek ma refrenów, bo czasem mam wrażenie, że 2 albo 3. Natomiast Wojtek widzi w tym norweską odpowiedź na "Piątek" Lanberry, więc mi pozostaje się tylko z tym zgodzić i znowu odpalić hook: "You say you want a breeeeeak, so we breeeeeak up..." –T.Skowyra
Typ ukrywający się pod aliasem Astronomyy w zeszłym roku zdążył nagrać nawet przyzwoitą EP-kę, a w momencie, gdy czytacie te słowa, premierę ma jego drugie wydawnictwo zatytułowane When I With You (EP), z którego na szczególną uwagę zasługuje indeks trzeci z fajnym loopem klawiszy i refrenem, którym raczej nie pogardziliby kolesie z Rye czy Her. Nic wielkiego, ale jako niezobowiązująca rzecz – całkiem przyjemne. –M. Lewandowski