Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Nie wiem, czy tytuł nowej, wydanej już nie pod banderą Cascine, a sumptem własnej wytwórni Brennnessel, piosenki Kamp! jest – jak to żartobliwie ujął redaktor Tyczka w kuluarach biurowca Porcys – odpowiedzią na zeszłoroczny album Swans, ale nie pozostaje mi nic innego, jak podpiąć się pod jego przekaz. Krótko mówiąc, łodzianie "mają bessę, to znaczy hossę, to znaczy bessę, to znaczy źle im idzie" (Jacek Gmoch). "No Need To Be Kind" brzmi mniej więcej jak zespół Muse produkowany przez Jamiego xx: melodyczna bezkształtność spotyka tu ograniczoną kreatywność w zakresie produkcji. Niedługo nowy album, miejmy nadzieję, że trio da jeszcze radę choć trochę nas zaskoczyć, ale póki co, po takiej zapowiedzi, szanse na to oceniam jako marne. -W.Chełmecki
"Jet Black, Starlit" – zapowiedź nowej EP-ki A Sunny Day In Glasgow – mogłoby być kakofoniczną, asłuchalną próbą dźwięku, zlepkiem trzasków, lodowatych synthów i nakreślonych gdzieś na ósmym planie gitar. Na szczęście drużyna dowodzona przez Bena Danielsa po latach bojów wie jak okiełznać pozorny bałagan, osadzając go na bardzo przyjemnym szkielecie akordowym i uzupełniając pełnymi dziecięcej euforii melodiami, jakich brakowało mi na niejednym shoegaze’owym rozczarowaniu w tym roku. Mała rzecz, a cieszy. –W.Chełmecki
Na początku buksujący quasi-berliner-schule synth, zaraz potem pocięte "Infinity (Part 1 Re-Interpretation)" przypominające w tej aranżacji strzępki downbientu Boards Of Canada wymieszanego z encyklopedyczną post-rockowością, do której przyzwyczaił nas w Jesu Broadrick. Zaraz potem sekcja rytmiczna i szyta grubymi nićmi narracja typowego everymana Kozelka. Sun Kil Moon w pełnej krasie, a i Mark jakoś spokorniał. Trzyma dzieci za rękę, gra fanom do tańca, wychwala pochodzącą od lokalnych producentów nieprzetworzoną żywność, przestrzega przed opłakanymi skutkami nadmiernego używania słodyczy, by wreszcie zadeklamować poruszający e-mail wystosowany do niego przez Tanyę z Sheffield. Najczulszy bydlak w naszym uniwersum. –W.Tyczka
"Hotline Bling" to jeden z wielu świetnych utworów Drizziego opublikowanych w tym roku i chyba najpopularniejszy niealbumowy track (przynajmniej póki co) Drake’a w ogóle. Czy aż tak dobry? Tu bym lekko polemizował, lecz i tak bardzo go lubię i nie mam problemu z wyobrażeniem sobie dlaczego stał się tak znany, w krótkim przecież czasie. Doczekał się też wielu coverów, jednak dopiero wykonanie Badu pozwoliło kawałkowi w pełni rozwinąć skrzydła, a może nawet przeskoczyć oryginał. Wersja Eryki trwa ponad siedem minut i choć początek jest jeszcze na pierwotnym podkładzie, to w drugiej połowie zmiana aranżu pozwala mu rozkwitnąć w pełni. Otula nas tak przyjemnym ciepłem i dostojnym pięknem, że aż nie wiem, co więcej mógłbym napisać. Relacja staje się bardzo intymna, co każe w ciszy i spokoju czekać na zapowiedziany mixtape. –A.Barszczak
Adult Swim Singles to cudowna inicjatywa, która rokrocznie zasila przemysł muzyczny paroma absolutnie dobrymi piosenkami. W ciągu ostatnich kilku miesięcy rozpływaliśmy się przy sludge’owych riffach Thou, dzięki "Drink Tickets" jeszcze bardziej ostrzyliśmy zęby na zbliżający się longplay Kitty, czy wreszcie ekscytowaliśmy samym faktem obecności kolaboracji MF DOOM x Ghostface Killah (jako DOOMSTARKS). Nawet nieszczęsna Myrkur wzniosła się na wyżyny i zaprezentowała utwór będący zupełnym zaprzeczeniem miałkości serwowanego przez nią na M black metalu. "Dobry rok, dobra selekcja" – miałem na końcu języka, myśląc, że na finiszu serii już nic nie jest w stanie zaskoczyć. A tu proszę – ogromna niespodzianka!
Siedemnasty na dziewiętnaście zaplanowanych odcinków powołał do życia supergrupę przez ogromne "s". Cholerne all-star z prawdziwego zdarzenia, kwiat współczesnej czarnej muzyki w składzie: Flying Lotus, Thundercat oraz Shabazz Palaces. Gościnnie tuz funku, ojciec projektów dla gatunku elementarnych (Parlament/Funkadelic), George Clinton. Rezultat? Bezbłędny mix elementów rewitalizowanego fusion z eterycznością hip-hopowych bitów FlyLo, upłynniona myśl Ishmaela Butlera oraz nienaganna, wybijająca się linia basu. Gdzieś w kuluarach Porcys toczyła się kiedyś dyskusja na temat sensu formowania tego rodzaju zespołów składających się z samych dużych nazwisk, bowiem zazwyczaj bywał tak, iż zderzenie wizji przynajmniej trzech indywidualistów kończyło się fiaskiem. Szczerze wierzę, że mające być czymś więcej niż singlowym projektem WOKE stanowić będzie wyjątek od tej reguły, bo tego rodzaju vibe zawsze w cenie. –W.Tyczka
Jeszcze na początku roku chwaliłem Arkę za jego Sheep, a ten zdążył już wydać kontynuację w postaci tego cuda. Zapowiedział następcę zeszłorocznego Xen, który ma zwać się Mutant i ukazać się "late fall" tego roku. No cóż, dużo słuchałem jego muzyki, zarówno tej solowej, jak i efektów współpracy z artystkami takimi jak FKA Twigs czy Björk, i bardzo cenię sobie jego twórczość, jednak na tym etapie odczuwam już przesyt. Jego sound jest charakterystyczny, to prawda, ale przez stosowanie po raz n-ty tych samych patentów jego największe zalety – odmienność i eksperymentalność – znikają. "Soichiro", tak samo, jak poprzednie "Vanity", brzmi strasznie wtórnie i niezbyt ciekawie. Oczywiście nie odbieram im jakości, ale no cholera, Alejandro, nie tak się umawialiśmy. –A.Barszczak
Dziesięć powodów, dla których NIE WARTO zawracać sobie głowy piosenką promującą Spectre:
1. Nancy Sinatra "You Only Live Twice"
2. Shirley Bassey "Diamonds Are Forever"
3. Paul McCartney "Live And Let Die"
4. Carly Simon "Nobody Does It Better"
5. Sheena Easton "For Your Eyes Only"
6. Rita Coolidge "All Time High"
7. Duran Duran "A View To a Kill"
8. A-Ha "The Living Daylights"
9. Gladys Knight "Licence To Kill"
10. Tina Turner "Goldeneye" –J.Marczuk
Obudźcie się! Jorge Mario Bergoglio, czyli papież Franciszek, zapowiedział wydanie w listopadzie swojego pierwszego longplaya. Wake Up ma pomóc w rozpowszechnianiu przesłania nadziei, wiary i jedności, stąd w utwory wpleciono między innymi fragmenty homilii wygłaszanych przez zasiadającego na tronie Stolicy Piotrowej Franciszka. Stylistycznie album ma być czymś na przecięciu prog-rocka i chorału gregoriańskiego, co pokazuje pierwszy singiel "Wake Up! Go! Go! Forward!", którego sound Rolling Stone porównał do Godspeed! You Black Emperor (lol). Doceniam cały pomysł z płytą, jednak nie rozumiem, dlaczego zdecydowano się pójść w tak rockistowskim kierunku? No i druga sprawa: spoko riff, ale odpowiadający za kompozycję Tony Pagliuca ułożył trochę zbyt mało hooków jak na mój gust. Ale i tak czekam na LP i mam nadzieję, że pierwsza wizyta w USA zaowocuje w niedalekiej przyszłości (może nie w 2015) kolejnym, jeszcze bardziej interesującym materiałem.−T.Skowyra
Jeśli "Sapokanikan" był stylistycznie bliższy Have One On Me, to ujawniony przed kilkoma dniami "Leaving The City" plasuje się gdzieś koło znakomitego debiutu Newsom. Świadczy o tym przewaga nieodłącznej harfy i brak okalających całość orkiestracji. Choć w gruncie rzeczy w nagraniu można dostrzec agresywniejszy charakter, najmocniej wyeksponowany w quasi-progowym fragmencie na 1:24, sygnalizującym nowe wątki w muzycznym dorobku Joanny Newsom. Jedno jest dla mnie pewne: im kompozycyjnie i aranżacyjnie bliżej The Milk-Eyed Mender, tym lepiej. Nic więc dziwnego, że "Leaving The City", to udany prognostyk przed ukazującym się za niecały miesiąc długograjem Divers. −T.Skowyra
Miejmy nadzieję, że wykres osiągnięć Mikromusic nie przypomina wizualnie krzywej Gaussa, a bardziej jednak sinusoidę, na której cudowna "Chmurka" i sięgająca dna "Krystyno" pełnią funkcję przeciwnych amplitud. Nie wiem, co tu jest najgorsze – topornie wmiksowane, pseudojazzowe klawisze, żenująca próba osadzenia neurozy OK Computer w niby-zabawnym kontekście ona-on-jego stara czy może okropne linijki, mogące spokojnie stawać w szranki z radosną twórczością The Dumplings. Wrocławianom polecałbym jednak celować w zwiewniejsze kawałki, wychodzą im znacznie lepiej. Jedyny plus, że na oczyszczenie odświeżyłem sobie "Paranoid Android" – nadal jest wybitne, Krystyna potwierdzi. –W.Chełmecki