Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Seksualizacja amerykańskiego społeczeństwa postępuje. To może mieć poważne reperkusje! Komentarz na polskim Vevo: "Fergie udowadnia, że mamuśki też mogą! Oj mogą! ;)" W Fergie fajne jest to, że potrafi zmodulować głos tak, że sama jakby robi ficzeringi w swoich kawałkach. Produkuje Jamal Jones, autor wielu murzyńskich razowców i kilku kawałków na The Dutchess. –M.Zagroba
Po wyśmienitym, przeraźliwie bezwładnym Watching Movies With The Sound Off ("Avian", "S.D.S", dojebana płytka) Mac Miller miał małe szanse nie zsucharzyć, i kto słuchał zeszłorocznego GO:OD AM, ten wie jak daleko temu do tamtych wyżyn. "Dang! " to jednak zupełnie inna bajka. Pomo wyczarował idealny pod Millera, zamglony podkład, lądujący gdzieś między leniwym nu-disco Basanova a tegorocznym krążkiem Kaytranady i robiący robotę nawet, jeśli nie zwróci się uwagi na takie porozrzucane delicje, jak subtelna, puszczająca oko do 90s’owego bitmejkingu gitka albo narzucający się gdzieniegdzie, metaliczny wtręt – jakieś "Unique" GoldLinka się wkrada, nawet featuring się zgadza. No właśnie: ponoć Anderson.Paak byle gówna nie tyka; w tym wypadku trudno się nie zgodzić. –W.Chełmecki
Nie wiem czy chłopaki z Fair Weather Friends wzięli sobie do serca moje sapanie sprzed dwóch lat, czy może to kwestia gorącokrwistych, letnich wibracji, ale ich najnowszy singiel to pełnoprawny wakacyjny bengier dla ludzi, którzy wakacje kojarzą głównie ze zmienionym rozkładem jazdy miejskiej komunikacji. Wszystko rozgrywa się w świetnym balansie między koncertowym kopniakiem a subtelnym powiewem powietrza: nie-tak-bardzo zakamuflowany funk od kopa unosi leniwe dupsko, rasowa indie-perka pompuje tempo, a sample suną zwiewnie i chwytliwie w stronę jakiegoś "Collapsing At Your Doorstep". Jeśli nie takich właśnie kawałków życzymy sobie od Czeladzian, to jakich możemy sobie życzyć? –W.Chełmecki
Po ambitniejszym, stawiającym na niemal popowo-folkowe aranże Wanderlust Sophie wraca do tańca, ale nie zapomina o wydanej w 2014 płycie. Przynajmniej tak podpowiada zwiastun nowego longplaya Familia. Zaczyna robić się miło i rodzinnie, w końcu z tą panią znamy się nie od dziś, ale musimy to jasno stwierdzić: "Come With Us" nie jest hitem tej wielkości co "Me And My Imagination" czy "Music Gets The Best Of Me". Mimo to podoba mi się stylistyczny rejon singla: disco w ujęciu ABBY z prężnymi basami i orkiestrowymi ornamentami, a nawet z solówką, eh. Dodajmy do tego całkiem przejrzysty i w sumie uroczysty chorus i możemy z pewnymi oczekiwaniami wypatrywać najnowszego długograja Sophie. –T.Skowyra
W pierwszej klasie liceum zakupiłem najki w których chodzę do dziś. Te cholerne buty mimo dosłownie setek przebytych kilometrów, godzin lekcji wf i innych możliwych form eksploatacji obuwia wciąż trzymają się znakomicie – może tylko trochę przemakają, gdy pada. Czy nowy utwór QueBONOfide każe mi je wyrzucić i na zawsze opluwać drzwi większości sklepów z odzieżą sportową? No ej, dajcie spokój, ZROZUMIAŁEM PRZEKAZ, więc nie pozostaje mi nic innego jak dalej dbać o moje sofixy, ucałować łyżwę i ripitować "Bollywood", ze świadomością, że moje problemy są ważne jak karnet na siłkę Ryszarda Kalisza przy codziennej walce o życie faceta, który podrzyna gardło psu, albo "tej odzianej w kaszmir Aiszy modlącej się do niebios", czy małego chłopca z gołym siusiakiem.
Ten utwór jest naprawdę trudny do zrecenzowania, bo przecież poruszony problem jest poważny, ale jak tu nie żartować, gdy już w intrze o nierównościach społecznych w Indiach, Que powtarza tekst "Szejka", czyli jego drugiego utworu opublikowanego 17 maja, który sam jest parafrazą "Kasy I Seksu" Maryli Rodowicz? Z kolei w refrenie Czesław Mozil (w mojej wyobraźni ubrany w sari) zadaje pytanie "Gdzie te uśmiechy jak z Bollywood?" odpowiadam – jeden z nich w Łodzi przy Alei Politechniki, gdzie właśnie piszę ten tekst. Już zacząłem machać rękami w momencie, w ktorym Gibbs podkręca tempo w refrenie, ale w porę się opamiętałem, bo przecież już wiem, że gdzieś dla kogoś Boga nie wystarczy. –A.Kasprzycki
Jesteśmy już grubo w drugiej połowie maja, a dalej nigdzie nie widać zapowiedzianej na ten miesiąc EP-ki BOYBOYA. Zaostrzają się za to nasze apetyty na to wydawnictwo, bo jakiś czas temu artysta do dwóch wcześniej zaprezentowanych utworów dorzucił trzeci. Koleś poszerza w "Vices" wachlarz swoich trików i przy okazji potwierdza spory talent songwriterski. Najpierw czaruje przy pomocy handclapów i uroczej klawiszowej melodyjki, która następuje po najbardziej wyczillowanym z jego dotychczasowych refrenów, a pod koniec niespodziewanie, gwałtownie wyprowadza nas z tej strefy komfortu. A, no i do tego robi to wszystko z palcem w nosie, hehe. –S.Kuczok
Pierwsza połowa najnowszego singla Metronomy, jedynego na razie zwiastuna nadchodzącego w lipcu Summer 08 to podręcznikowa definicja muzycznej słabizny. Toporny, oparty na czterech dźwiękach motywik przewodni jest na zmianę wygrywany na basie i męczony wokalnie przez Josepha Mounta. Atmosfera zaczyna w pewnym momencie się zagęszczać, więc można optymistycznie przypuszczać, że zaraz zostaniemy wyciągnięci z tego impasu. Zamiast tego dostajemy pseudo-climax, pojawia się stara sprawdzona zagrywka polegająca na czterokrotnym jebnięciu w werbel i zespół zaprasza nas do tańca, ale noga jakoś nie chce nawet drgnąć. Krótko mówiąc – nic tu nie zagrało, nie polecam. –S.Kuczok
W swojej wcale-nie-ostatniej piosence MØ wskakuje gdzieś między Charli XCX a wszechobecne aktualnie klimaty majorlazerowe. Nie wiem na ile pomagał w napisaniu utworu MNEK, o którym Dunka wspominała w jego kontekście, ale być może akurat napisał ten całkiem przyjemny refren, który niespodziewanie ratuje "Final Song" od RMF-owej nudy, choć może tylko sobie to wmawiam, bo słuchając uśmiechnąłem się pod nosem na myśl o Afro Kolektywie. –W.Chełmecki
Sampha wykonuje pierwszy wydawniczy ruch od dawien dawna i muszę przyznać, że bardzo w smak mi ten niepozorny, narracyjnie zniuansowany powrót. "Timmy’s Prayer" to, zgodnie z nazwą, wyrastająca z tradycji uroczystego, modlitewnego r&b rozprawa autora nad ostatnimi dwoma latami życia. Jak zwykle organiczna produkcja przefiltrowana jest tu przez prawidła atmosferycznej elektroniki spod znaku Jamiego xx, i brzmi to wszystko na tyle wciągająco, by z ciekawością na nowo skierować swoją uwagę na Brytyjczyka i wyczekiwać jego kolejnych kroków. -W.Chełmecki
Nie da się ukryć, że grime jest na fali wznoszącej. Po zeszłorocznej fali świetnych singli, świetnych instrumentalnych materiałów, po świetnym Integrity JME, przyszedł czas na rok 2016, w którym Skepta atakuje jeszcze lepszą Konichiwą (której recenzję powinniście móc przeczytać u nas już wkrótce). Na tym jednak się nie kończy, bo jeden z najbardziej obiecujących graczy na brytyjskiej scenie, Stormzy, autor hitowego "Shut Up" znowu wjeżdża z buta miażdżącym kawałkiem. Podparty ciężkim, mrocznym podkładem i takim samym teledyskiem, londyński MC z zabójczą precyzją składa i rzuca wersy i uświadamia słuchaczy, że prawdopodobnie to on jest numerem dwa w Zjednoczonym Królestwie. A w przyszłości, kto wie, może jego pozycja będzie jeszcze wyższa. –A.Barszczak