Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Jeśli macie dość "memów" z San Escobar i czujecie zażenowanie słuchając singla Ekskluzywnego Menela (...), to mam dla was gościa z Meksyku, który potrafi pisać piosenki. Jego "Changes" to soft-rockowa pocztówka mająca w odwodzie trochę disco-funkowego żywiołu (powiedzmy, że ze strony Jacko), ale i trochę wyrafinowanego songwriterskiego zaplecza od takich Hall & Oates powiedzmy. Dzięki tym częściom składowym Wet Baes potrafi napisać refren, który będzie wam się chciało nucić i pewnie nieraz do niego wrócicie. Czy coś w sam raz dla niebieskookich białasów lubiących od czasu do czasu poskakać na parkiecie. Obczajcie typa. −T.Skowyra

–W.Sawicki
Po singlu z Dornikiem spodziewałem się, że Syd pójdzie w nieco innym kierunku. Tymczasem Sydney Bennett zamieniła dostojne r&b na modny trapowy anturaż (kolega z zespołu, Steve Lacy, jest odpowiedzialny za podkład) kojarzony z modelami znanymi z Anti RiRi czy Nightride Tinashe. Jak można się domyślać, wolta wokalistki Internet się powiodła − jej głos wydaje się stworzony do takich muzycznych okoliczności, a i pętla z melodyjką wdzięcznie współpracują z wokalem Amerykanki. Jednak czuję niedosyt − miły numer, ale brakuje mi tu jakiejś charakterystycznej rysy, dzięki której za miesiąc nie zapomnę o całej sprawie. W końcu Syd zapowiedziała w tym roku debiutancki krążek Fin, więc w tym kontekście "All About Me" to całkiem obiecująca zapowiedź, ale nie ukrywam, że liczę na znacznie, znacznie więcej. −T.Skowyra
Szanuję i popieram takie inicjatywy, jak kompilacja Heartbreaks & Promises Vol. 3, bo w tym kraju wciąż panuje sroga bieda jeśli chodzi o nowoczesne r&b. Jednak po wysłuchaniu całości czuję się rozczarowany poziomem tracków jadących na oklepanych schematach (oczywiście są tu też utwory całkiem porządne − np. Klaves wreszcie zrobił coś dobrego z Justyną z Dumplings!). Jednak rozczarowania zupełnie nie przynosi piosenka Izy Lach, która połączyła siły z producentem Pepe. − zdaje się, że duet zagapił się na Four Teta czy zapracowanego Chaza i uszczknął odrobinę lessinsowej trajektorii do swojego smutnego dance'u. W każdym razie wyszło świeżo, z klasą i polotem. No i mamy kolejny kawałek do nieistniejącej kompilacji The Best Of Iza Lach. Swoją drogą: pamiętacie jakieś zdjęcie, na którym Iza jest w sukience? −T.Skowyra
No, dziwny to utwór, ale biorąc poprawkę na standardy, do których przez te kilkanaście lat przyzwyczajało nas Flaming Lips, to ten leniwy i otępiały kawałek na antydepresantach, z jednej strony nie wybija się szczególnie z imponującej dyskograficznej stawki, z drugiej, w żaden sposób nie umniejsza fajności Wayne Coyne'a i spółki. Kolorowa estetyka dziecięcych piosenek z "Ziarna" podszyta melancholijnym duchem kontrastuje (w ten dobry, intrygujący sposób) z następującym po nim quasi refrenem, który zdaje się momentem nagłego olśnienia. Tak jakby to olśnienie było punktem przejściowym, w którym sami muzycy orientują się, że zdeczka przeholowali z obrastającą całość warstwą kiczu. Nawet gdyby stworzył to zespół randomów z prowincji, w wyizolowanym od kontekstu kawałku, to i tak czuć byłoby tę pełną kontrolę balansowania na granicy wzruszenia i śmieszności. Nie jest to jakiś szczególnie wybitny singiel, zwłaszcza że wyjątkowo pozbawiony efektownych fajerwerków. Nie zmienia to faktu, że pomimo tego, jest zwyczajnie zadowalająco słuchalny. –M.Kołaczyk
Widzę, że ta niepozorna kapelka wcale nie zamierza nagrywać chały, za to w głowie im granie przebojowego popu z zapomnianej i nieznanej krainy niezalu. Co byście powiedzieli na powrót Tigercity w 2016, którzy ogarnęli wszystkie obecne trendy i jeszcze nie zatracili umiejętności trzaskania zgrabnych hooków? Nie byłoby tak źle, prawda? No więc posłuchajcie sb ANCYMONÓW z Great Good Fine Ok: falset jest tu jednoznacznym skojarzeniem, cały flow kawałka również podąża ścieżkami dobrze znanymi z Pretend Not To Love, no i nie zapominajmy o refrenie, o refrenie nie zapominajmy! Cóż mogę jeszcze dodać? Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze okazja, aby o tych ziomeczkach coś miłego napisać. Wszystko na to wskazuje, więc pozostaje czekać. –T.Skowyra
Lata temu to Madvillainy otworzyły dla mnie furtkę do świata rapu, mam więc do tej płyty i tego duetu ogromny sentyment. Pomimo swojej legendy, nie doczekał się jednak nigdy kontynuacji, a drogi tych wirtuozów, słowa i MPC, rozeszły się i jedynie sporadycznie znów się przecinały. Teraz niemal znikąd atakują ponownie, puszczając nowy kawałek. Po co? Aby promować kolekcjonerską figurkę. Serio? Nie mam pojęcia o co chodzi, ale jeśli każda taka akcja pociągać będzie za sobą nowy numer, to jestem gotów na całą kolekcję zabawek. A jak się on sam w sobie prezentuje? Wybornie, bo choć może nie dorównuje on poziomem wspomnianemu już klasykowi, to zawsze dobrze jest usłyszeć DOOMa w formie. Gdyby to miało zwiastować powrót, w co szczerze wątpię, to daje to nadzieję, że nie skończyłoby się podobnie do, nomen omen, Avalanches. A jak ktoś jest zainteresowany tym przedsięwzięciem, to zapraszam tutaj. –A.Barszczak
Nie będę ukrywał, że Gavin Turek od razu kupiła mnie zarówno singlem "On The Line" (oczywiście spotykamy się na liście roku), jak i tą wypolerowaną, dostosowaną do obecnej muzycznej dekady krzyżówką Janet Jackson i Pauli Abdul. A wszystko to nie dzieje się przypadkowo – wydaje mi się, a właściwie mam prawie pewność, że Gavin ma dar do wyczucia odpowiednich warunków i personelu (w tym roku każdy jej wybór producentów/songwriterów okazywał się skuteczny), no i oczywiście jej największym atrybutem jest wokal o cudnej barwie, którym włada z lekkością godną prawdziwej r&b/disco divy. Byłbym bardzo rad, gdyby w nadchodzącym roku dziewczyna wydała całego długograja z tak fantastycznymi, catchy piosenkami, jak właśnie "Good Look For You". Zrobisz to dla mnie, Gavin? –T.Skowyra
Wszyscy jednomyślnie zajawili się na powrót JAMC, kolejne newsy z dzielni zespołu biły rekordy klikalności; cóż, taka już słabość naszych sentymentalnych łbów. Ale tak na trzeźwo – czy jest ktoś kto poważnie myślał, że to będzie choć trochę fajne? Co to w ogóle ma być? Dance punk? Madchester? Nie rozśmieszajcie mnie. Debilny bit, półtora akorda i riffy wykazujące jakąkolwiek wartości jedynie dla ludzi uczących się grać na wieśle nogami; dajcie mi Fruity Loopsa i dwa upośledzone oposy, zrobimy to lepiej. Amputacja? Chyba talentu. Nie o takie powroty narzekałem na nową muzykę. –W.Chełmecki
W zasadzie trudno powiedzieć, że warszawski raper zawiódł – to nadal świetna propozycja dla fanów słabego hip-hopu. Każdy wielbiciel znajdzie tu coś dla siebie: przydatne repetytorium dla maturzystów ("W duszy żyje młoda Polska / Serce bije w rękach / Mam swój los /A świat nie zna granic #Nałkowska"), wyborne nawiązania do klasyki polskiej piosenki ("Son of the blue sky w swojej tułaczce"), czy spécialité de la maison Leszka K., czyli zjawiskowe dwuznaczności ("Bo pięknie jest żyć / Pięknie jest latać / Pięknie jest po chmurach skakać"). Ręce same składają się do oklasków, by po wszystkim złapać za głowę.
Całkiem znośny bit nie zamaskuje faktu, że od prawie dwudziestu lat jesteśmy skazani na kulawe flow, przy którym Filipek wydaje się wirtuozem latania na podkładach. Spójrzmy prawdzie w oczy: PSI rozjebie (>3.0/10.0) tylko wtedy, gdy Bud da. I nie jak Fidel na Kubie, ale jak Donald w USA, panie prezidento. Elo, Eldo, to nie pokemony, chociaż rozcieramy cię w pył niczym Ketchum; piosenki Eldo szanuje tylko za-bity, a końca nie widać #Infinite_Jest. –P.Wycisło