SPECJALNE - Ranking

Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych

1 maja 2023

010Eldoka o Eminemie / Eldoka na wolno

Ta cała spina o stuprocentowy realtalk w rapie to przykład pociesznego zeitgeistu, wszak dziś to tylko kaszlenie kurzem, marny populizm do rzucania w kolejce po piwo na koncercie Fisza, czy gdzie tam ludzie czują potrzebę błysnąć urojoną erudycją. Polecam obejrzeć odcinek w całości, dość powiedzieć, że build-up do oglądanego fragmentu jest bezlitosny. Stężenie pieprzonych głupot staje się dla Eldoki nie do zniesienia, a ten przecież obiecał, że zniszczy wszystkich, którzy są WORST. Bez skrupułów zabiera się zatem za tego farmazona zza oceanu, co "sprzedał się dla zarabiania pieniędzy", by móc "zginać palce w takie coś [POKAZUJE]". Oczywiście obyło się bez ofiar, bo Eldo boksuje się z własnym cieniem. Eminem nie odniósł się do sprawy po dziś dzień. –Natalia Jałmużna


009turbadudrzych krzysztof kwasczyk WYWIAD.jpg

Po co – moglibyście zapytać. Beatlesów się nie coveruje, hehe. Najbardziej niezręczny wywiad w historii wywiadów jest sam w sobie dziełem kompletnym – Krawczyk siedzi nawciągany co chwila pocierając nos, ostatnia działka stygnie, a tu trzeba odpowiadać na pytania chłopa, który, delikatnie rzecz ujmując, ewidentnie nie znalazł się tu z własnej woli. Na szczęście Krzysztof w porę reflektuje się, że nieszczęsnego wysłannika TELEWIZJI TOP KANAŁ nie należy dobijać, a raczej się nim zaopiekować i powstaje czuły, ciepły, psychodeliczny lot; oglądam to w każde święta. Autor tego remixu dość bezpardonowo ingeruje w oryginalny tekst. Spowalnia go, zapętla, przycina, nakłada na siebie, dodaje efekty audiowizualne, usuwa całe ciepło, stawia na psychodelię, momentami ocierającą się wręcz o jakiś badtripowy horror, dzięki czemu uzyskuje wyjątkową na własnych prawach, całkiem nową jakość. Jeśli coverować to tylko tak. –Stanisław Kuczok

(P.S. W święta oglądam słynny wywiad, a w sylwestrową noc zapodaję ten nieśmiertelny występ. Krawiec porobiony do tego stopnia, że nawet kamerzysta nie bardzo wie czy powinien go pokazywać. R.I.P.).


008Bójka pomiędzy muzykami zespołu Video

Tu dopiero można o ustawce dyskutować latami. Uprzedzam – wielu wrażliwców odpadało przy tym. Ale dla mnie to niewyczerpane źródło radości jak Since I Left You – ilekroć nie odpalę, zawsze cieszy mordę. Chemia między tymi zawodnikami wykracza poza racjonalne analizy. Ważne są tu aktorskie miny, głębokie spojrzenia i body language. "Mhm... Bo ja mam taką prywatną teorię...". Teoria jest o nieudanej karierze koszykarskiej jazzmanów i o tym, że "byś teraz WIESZ ROZUMIESZ tramwajem jechał". Sekundy przed rozpoczęciem zapasów na wysokości "ale wiesz... ale nie..." dochodzi do unikatowego napięcia – śmiech jako uświadomienie sobie konieczności konfrontacji fizycznej. Cytując klasyka "to są piękne momenty, pięknie się to ogląda". I podobnie jak Avalanches nie da się tego zaszufladkować do istniejących wcześniej gatunków – to zupełnie świeży, jednorazowy "a genre of its own". –Elvis John.


007Kampania społeczna "Czytaj – Podrywaj"

Studenci UJ mimochodem nagrali arcydzieło w każdym calu jak mało które... Wiadomo, że ciężkie, drętwe, ale wciąż zabawne w tej swojej drętwocie 😃 Czy tylko nam przypomina to Klan? Ta stockowa gitara z Paris Music jeszcze... Zbyt wiele elementów, żeby to rozkładać na czynniki pierwsze. To jest za mocna literatura – nagranie które lekką ręką ośmiesza wszystkie przehajpowane Anny Marie Wesołowskie i Trudne Sprawy… Towarzyszy gdzieś z tyłu głowy w najmniej spodziewanych momentach ("czeski pisarz"). Naturszczykom udało się tu dokonać rzeczy niemożliwej – wykreować rodzaj "effortless" kanciastości interpretacyjnej, coś czego żaden profesjonalny aktor nie miałby szansy dostarczyć. Jesteśmy wdzięczni, że znaleźli się tacy młodzi ludzie, którzy mieli w dupie narażanie się na śmieszność i zdecydowali się skompromitować na taką skalę, przekreślili swoje życie, złożyli ofiarę z siebie na ołtarzu sztuki. –Iulian Filipescu


006Mariusz Grzegorzek reżyseruje aktorów

Podobno nagranie to wypłynęło w dość niesympatycznych okolicznościach, kiedy studentka Akademii Teatralnej ujawniła psychiczne znęcanie się nad studentami. Kejs łódzkiej filmówki i następny rocznik 100% żeński. Kontekst tego nagrania jest z pewnością smutny, ale to trzęsienie rękami przy neurozie... Musimy znów oddzielić dzieło od artysty, jak w przypadku Kanye. Albowiem przy szykowaniu ficzera takiego jak ten potrzebna nam jest JEDNA ZAJEBISTA TRZY-CZTEROSEKUNDOWA REAAAAKCJA. To jest materiał do rankingu, którym się karmi internet, my to musimy WYHAFTOWAĆ, musimy mieć czym, prawda... Nie że jest DOBRZE zagrane... Musimy mieć ZAJEBIŚCIE zagrane. W kategorii singli poniżej minuty to jest taki ZABIJAKA... Że ktoś zarejestrował ekstazę odnalezienia w sobie wewnętrznego Felliniego, Polańskiego, Herzoga... Jednym słowem: NIEPOJĘTE. –Elvis John


005Strażnicy Mokotowa. Poszliśmy z nimi na patrol

Gdyby najinteligentniejsze głowy polskiego kabaretu (a zakładam, że coś takiego w Polsce jest, i niekoniecznie LOTEK, mam nadzieję) zamknęły się na tydzień w domku na odludziu, żeby wymyślić scenariusz czterominutowego skeczu wzorowanego na ZCDCP, końcowy efekt byłby prawdopodobnie co najwyżej w połowie tak dobry jak to arcydzieło mini-reportażu, opublikowane siedem lat temu, cichaczem, gdzieśtam na lokalnych podstronach serwisu Gazety. Nie pamiętam czegoś tak wyrafinowanego, dopracowanego w najdrobniejszych szczegółach w kontekście reporterskich form użytkowo-tymczasowych od czasów majstersztyków Mariusza Wróblewskiego i Cezarego Olbrychta w Lidze+ z Zarzecznym (jakoś początek 00s). Każda scena tego reportażu to komediowe złoto – przede wszystkim dzięki głównemu bohaterowi, jednej z najśmieszniejszej postaci w dziejach – prawie każdy jego tekst, gest to są moje prywatne klasyki, a niektórych używam regularnie ("Co trzeba mieć w głowie (...)?" – "Przede wszystkim porządek."). Ale też anonimowym (!) twórcom tego materiału – montażyście, operatorowi kamery, dźwięku – przyznawałbym jakieś Lwy, Orły, stawiał pomniki, bo to co tu zrobili, wyzyskując w 100% komediowy potencjał całego przedsięwzięcia, to jest po prostu "czysta dawka piękna". Ściągać póki można, bo jak "Rafał i Bartek", prowadzący dzisiaj normalne życie w cywilu, stwierdzą, że nie chcą, żeby ich dzieci to zobaczyły, filmik może zostać skasowany. –Michał Zagroba

PS. Film realizował Igor Nazaruk, a zmontował go Mariusz Wiaderek. Dziękujemy Bartkowi Przybyszewskiemu za info!


004Prawie jak kibice / Dialektyczni chuligani tłumaczą Hegla / Kibol o książce filozoficznej

Wśród rozmaitych, barwnych pokłosi polskiego chłopomańskiego dziedzictwa, tym które najbardziej rozpala społeczną wyobraźnię, jest fetyszystyczna namiętność do postaci radykalnego kibica piłki nożnej. Kibol, chuligan, fanatyk, pseudokibic – terminologiczne bogactwo wprost odzwierciedla symboliczną obfitość archetypu szalikowca. Kulturowa fantazja kibicowska jest narracją wszechogarniającą, tzn. zapisującą na przeźroczystej matrycy boiskowego modelu wszystkie najistotniejsze pragnienia i lęki nowoczesności. Heglowski zeitgeist zaadaptowany przez predyspozycje XXI wieku materializuje się w formie permanentnego tatuażu zdobiącego żywy organizm kibicowskiego herosa. To trwały znak obejmujący swoim jestestwem przyziemne konsekwencje dialektyki pana i niewolnika – z jednej strony marzenie o nadczłowieczej, amoralnej, narzucanej zewnętrzu sile woli, a z drugiej strony chęć (podwójnie: jako naigrywanie się z Innego i jednocześnie jako podświadoma autonegacja sekretu własnej natury) ironicznego odgrodzenia swojej tożsamości od skrajnie bezpośrednich przejawów aktywności kolektywnego Cienia. –Łukasz Krajnik


003Czy często się pan uśmiecha

"Zachwyciła mnie komiksowość scenariusza, brak pogłębienia postaci" – mówił Andrzej Żuławski o scenariuszu Manueli Gretkowskiej do Szamanki, drugiego obok Czy często pan się uśmiecha kluczowego filmu o przemianach zachodzących w Polsce po transformacji ustrojowej, zwracającego się ku środowisku naukowemu i Warszawie, którym wielu chciałoby transformacyjnej traumy odmówić. O co tym łatwiej, że akurat o tę traumę Warszawa wraz z naukowcami w starciu z resentymentem płynącym z małych ośrodków nawet nieprzesadnie się nie upomina; skazani na wyżebrane, skromne granty, nadzieję na pracę na uczelni, a najczęściej porzucający myśl o doktoracie już po trzydziestce, niegotowi na zmierzenie się z rynkiem pracy, intelektualiści, niemal doktorzy i sfrustrowani koniunkturaliści zapałali gniewem do strażników Kryształowego Pałacu – ale nie każdego było stać wówczas na jego artykulację. "Jedni chcieliby Krakowskiego jak sprzed 150 lat, inni chcą wypromować w tym miejscu bardziej nowoczesny styl. Mnie osiągnięty kompromis odpowiada" – mówiła wówczas o lokacji ankiety Bogna Świątkowska w 2007 roku.

W tym samym czasie Żuławski wspominał lata 90.: "Mówiłem jej [Gretkowskiej] też, żeby zwróciła uwagę na postkomunistyczny stan głębokiej nędzy ulicznej [...] Bo co wtedy robili wszyscy, łącznie z Pasikowskim? Załapywali się na to, co nowe – mercedesy jeździły, wszystko ze szkła. Wystarczy spojrzeć na telewizję owego czasu: wszystko było już luksusowe, niezwykłe. A wystarczyło wyjść z gmachu telewizji, żeby zaryć nosem w dziurę z błotem i żeby pijak wyciągał rączkę o złocisza, bo nie miał. Za komuchów ta tkanka społeczna była, jaka była, ale była. A jak nastąpił kapitalizm, to płótno społeczne zostało rozerwane. [...] Mną strasznie wstrząsnęło, że kino znowu tak strasznie kłamie. Opowiada banialuki, a niech spojrzą, niech wyjdą i, kurwa, przez okno popatrzą, jak co wygląda". Doktor nauk, paradoks one hit wondera długiego trwania, to wlaśnie zarazem "jak co wygląda" i podskórnie wyczuwalna nie tyle głębia, co doszpikowość gniewu zwróconego w "komunę", utożsamiającego osobisty rewanż z "wolną Polską", docelowo zwieńczonego przynoszonymi do "Dialogów", Zachęt i IPN-ów w teczce towarzyszami Szmaciakami z katechizmami w walizkach, którzy u Witkacego czy Wojtkiewicza dostrzegli bigoteryjny lęk przed zmianą, a incelstwo wytłumaczyli sobie jako cnotę. Historyków do wynajęcia, outsource'owanych propagandzistów którzy przemknęli niezauważnie przez akademickie sito prosto w sieć prawicowej ekstremy.

Na marginesie – co do tego, że szef Klubu Księgarza odniósł się do woniejącego bohatera z kulturą słowa należną piastowanej funkcji, też bym się nie założył – a to i tak tylko margines tej niesamowicie treściwej wypowiedzi. A świeży pomysł przemianowania sąsiadującej z miejscem akcji ASP, powstałej przecież za panowania króla Aleksandra I, który pokazuje jak paradoksalne są ścieżki polskiego antykomunizmu i przy okazji rusofobii? Mnogość wątków, które napoczyna fraza "doktor nauk" jest przytłaczająca – i odsyła do bardziej przyszpilalnej współczesności, niż większość książek czy dzieł kultury, które tą aktualnością szafują w szemranych blurbach. –Łukasz Łachecki


002Zbigniew Stonoga po wyborach / Zbigniew Stonoga ostro o PIS / Stonoga masakruje Petru

Kilkanaście lat nagrań i występów. Fenomen internetowy. Powtarzalność wyświetleń przez lata, przez dekadę, a przecież pierwszą batalię z fiskusem stoczył tu, w Warszawie, jako młody przedsiębiorca i było to przecież jeszcze przed Euro 2012... Coś niewiarygodnego! Co tydzień siadaliśmy jak do telenoweli, żeby właśnie oglądać tę jego rywalizację z Petru, Kukizem, Sasinem i całym światem. Fenomen socjologiczny! Ileż rzeczy można było mu przypisać podczas tej kariery? Że można w życiu tworzyć rzeczy wielkie ewidentnie bez układów... Że jest człowiekiem rzetelnym, solidnym, posłańcem wielkich wiadomości, wielkiej nadziei. –Kacper Bartosiak

Mogło być tak, że mam kolegę z branży, który mógł kiedyś zostać wyznaczony jako obrońca z urzędu w sprawie Zbigniewa S. Mogło tak być choćby dlatego, że Zbigniew S. miał w całej Polsce mnóstwo spraw sądowych, a do nich wyznaczano mu lokalnych obrońców – nie jest to więc żaden strzał jeden na milion, urozmaicony smak życia, wyznaczają cie losowo sądowe biurwy. Pan Zbigniew ponoć przez telefon uprzejmy, rzeczowy, szybko zaproponował zapoznawczą kawę, gdy tylko będzie w okolicy. Możliwe, że kolega niezwykle słabo zanurzony w sieć Internet szybko wymiksował się z tego obowiązku, jakby nie zdając sobie sprawy z potencjału kulturowego znajomości. Ale możliwe też, że nie miał serca do angażowania się w sprawę kogoś, kto używał skrzynki mailowej i tożsamości osoby z ewidentnymi zaburzeniami do rozsyłania maili z szantażem do córki znanego polityka. Pan Zbigniew ruchał frajera, aż go kukle swędziały z bólu. I był to kurwa dramat. Człowieka. Po co o tym? Nigdy dość staroporcysowej etyki oddzielania dzieła od twórcy. Pan Zbigniew zasługuje, by przy najbliższym spotkaniu napluć mu w ryj. Wcześniej jednak zasalutujcie. –Antoni Jabłko


001Paweł Jumper

3. Niewymuszona charyzma Pana Pawła (sposób w jaki przyjmuje komplementy, tego warto się uczyć), która sprawia, że natychmiast kupujemy premise (a to właśnie ten buy-in jest kluczowy, patrz 1) i głęboko współodczuwamy w końcówce. Jesteśmy z nim cały czas, gdy bossowsko macha, jesteśmy podczas rozsądnej chwili opamiętania podczas problemów z kierownicą, kuśtykamy po okręgu raz po raz rozliczani przez rzeczywistość ze złudzeń i ego-boostów.

2. Niejednoznaczność postaci Narratora, którego intencje pozostaną już na zawsze niejasne. Pewnie, egzoteryczna siła tego materiału to przede wszystkim jakość jego spontanicznej prozy właściwie zdanie-po-zdaniu ("szybkę żem opluł aż" każdy zna, wiadomo), ale na poziomie ezoterycznym zasadnicza staje się jego funkcja w całym przedsięwzięciu. Lubię myśleć o nim nie jak o oddzielnej osobie, ale raczej fragmencie osobowości Pana Pawła. O tej sile, która pcha w otchłań. Narrator to samouwielbienie i samodestrukcja w jednej osobie – co czyni medytację nad tym materiałem prawdziwym ćwiczeniem duchowym.

1. Paweł Jumper to traktat o nieuchronności. Nic nie mogło wydarzyć się inaczej niż się wydarzyło, więc to nie zaskoczenie robi tu komizm – może bardziej jego brak wywołuje w nas metazaskoczenie. Nawykli, że w kulturze narracyjna rola nagina rzeczywistość do pragnień protagonisty za każdym kolejnym rewatchem przynajmniej przez chwilę wierzymy, że szimanochy i wiara w siebie zatriumfują. Wierzymy, chociaż na własne oczy widzimy, że kurwa no jest wysoko. Paweł Jumper zwyciężył ten ranking, bo musiał go zwyciężyć. Każde z nas raz na jakiś czas spada z półtora metra na ryj i jedyne co zostaje do powiedzenia to "ała no kurwa rzeczywiście", gdy ten sam głos w nas który nam to kazał, teraz pyta się "co ty żeś odjebał", jakby nie miał z tym nic wspólnego. –Mateusz Tondera

Żyj tak, żeby być w 50% jak Porcys, a w 50% jak Paweł Jumper. –Krzysztof Gonciarz


#150-141   #140-131   #130-121   #120-111   #110-101   #100-091   #090-081   #080-071   #070-061   #060-051   #050-041   #040-031   #030-021   #020-011   #010-001

Redakcja Porcys    
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)