Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Japońska badaczka popowych artefaktów z przełomu wieków prezentuje kolejny kolorowy, empoweringowy singielek. Wierzcie w siebie i słuchajcie przebojowego synth-popu!

Rzeczywiście nowa EP-ka Daniela Lopatina to nie przelewki, zwłaszcza biorąc pod uwagę ambiento-vaporwave'owe rozpoczęcie tego wydawnictwa. Rzeczony utwór opowiada o miłości robotów w czasach, w których wszystko obróciło się wniwecz. W prawdzie obecne wydarzenia nie nastrają zbyt optymistycznie, to wciąż w tych głębinach odrętwienia kryje się iskierka nadziei.
Długograj Samps to czołówka płyt z elektroniką w tym roku, a closer to już w ogóle jest niesamowity. Brakuje mi trochę słów na to, jak dobry jest ten kosmiczny amalgamat chillwave'u, progowej akrobatyki i lo-fi house'u. "Let Me Down" to portal do innego wymiaru.
Muchy (Stefan) Marianne jest królową. Całe Negative Capability pozwala bezszelestnie przejść w zimę bez większych strat, ale jeśli mam wskazać jedną, to bardzo proszę. Na chórkach Nick Cave.
Muchy (Michał): Te dźwięki są jakoś tak biologiczne, że nie da się ich nie słyszeć. Zbyt organiczne, czasem nieładne i organicznie irytujące. Ostatnio skręcałem przy Dionysus meble i zrobiłem to szybko. Nie zmienia to faktu, że jest to muzyka spoza obecnych czasów i trendów, jeśli w ogóle z jakichś jest.
Muchy (Piotr): Od 2013 w moim samochodowym odtwarzaczu jeździ tylko jedna płyta - CD/MP3, na której zmieściła się cała dyskografia Heckera do "Virgins" włącznie. Zatrzymuje się tam, gdzie ja wysiadam i rusza z tego samego punktu kiedy ja ruszam ponownie. Jakoś nie przyszło mi nigdy do głowy, żeby wrzucić tam coś innego. Znaczy - nie znudziło mi się najwyraźniej. Pomyślałem sobie, że gdyby poniższy numer trwał może ze dwa razy dłużej, zapewne z powodzeniem spełniłby podobną rolę - może nie na następne pięć lat, ale na pięć miesięcy co najmniej. Generalnie jak to u Tima - niby niewiele się dzieje, a jednak dzieje się W CHUJ.
Muchy (Szymon): Lepsze niż całe Low In High School razem wzięte, co cieszy o tyle, że jak nieść ogień w nowe pokolenie, to taki co się tli chociaż. Do tego śpiewa mniej więcej jak na wysokości Bona Drag, czyli ponad dwie dekady temu. No I śpiewa sobie identyczne chórki przed refrenem, jakie zaproponowałem ostatnio na próbie. Wtedy się śmiali. Teraz płaczą.
Mam średnio pochlebne zdanie o obecnej działalności labelu PC Music, co chyba podkreślam w prawie każdym blurbie xD, ale akurat za księżniczką wirtualnej miłości trochę się stęskniłem. Lata lecą, a ja wciąż odczuwam słabość względem tych emotywnych post-edmowych ballad. Jestem mięczakiem, taka prawda.
Autorzy jednej z najlepszych płyt obecnej dekady wracają ze swoim kosmicznym, teatralnym post-rockiem z innej galatyki. Nowi Purytanie ponownie obficie czerpią z Talk Talk, Bark Psychosis i Disco Inferno i znowu wychodzi im to znakomicie, zwłaszcza w refrenie.