Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.

Ala: Jest to ostatnia rzecz wypuszczona przez Brittney Parks. Po zagłębieniu się w poszukiwania wydaje mi się, że ten teledysk jest bardziej mainstreamowy od pozostałych. Wpisuje się w kategorię powracającego dziewczyńskiego r'n'b i soulu. Wcześniejsze klipy zawierają więcej afrykańskiego folkloru, co robi ogromne wrażenie. Niemniej "Nont For Sale" w super sposób oddaje estetykę i piękno naszych afroamerykańskich rówieśników. Parks w nagraniach live daje niesamowity dowód swojego talentu kompozytorskiego i producenckiego (polecam sprawdzić). Sudan Archives z wyczuciem łączy afrykańskie brzmienia z hip hopem, elektroniką i r'n'b. Dawno nie trafiłam na nic tak oryginalnego.
Jaki ojciec, taki syn, czyli niedoceniany przez szerszą publiczność geniusz, z tą tylko różnicą, że Jankel senior trudnił się post-disco, a utalentowany potomek kręci się wokół 2-stepu/garage'u. Każdy strzał Shift K3Y-a bez zbędnych ceregieli podbija moje serce, bo Lewis to nie tylko świetny producent, ale i zdolny, zakochany w r'n'b songwriter, który odznacza się charakterystycznym, bardzo melodycznym stylem. "Entirety" daje mi wszystko, czego potrzebuję, z ekstatycznym, urywającym znienacka głowę refrenem i kilkoma efektownymi zawijasami w kompozycji na czele.
Na początek małe wyznanie, rzadko kiedy irytuję mnie wokal w muzyce, ale akurat zmanieryzowany głos Seana zawsze trochę działa mi na nerwy, zwłaszcza w pozbawionych bitu, smutnych balladach. Jednak w ejtisowym, funkowo zorientowanym w drugiej części "Splash" zupełnie nie zwracam uwagi na ten mankament, tylko chłonę całym sobą dopływ synth-popowej, hynesowskiej dopaminy do poptymistycznego mózgu. Jeśli nie poczujecie tego chociaż przez chwilę, to możecie składać zażalenia do wyższej instancji.
Nigdy za wiele rzetelnych imitacji wiecznie żywej w pamięci fanów r'n'b Aaliyah. Ten tętniący brytyjskością, garażowy hołd dla wyżej wymienionej rozpoławia moje nostalgiczne serce. Wy jednak słuchajcie do woli, jakby co, znam dobrego kardiologa.
Post-discowe wzbogacone smugami synth-funku "Better" to prawdopodobnie najbardziej radosny utwór w dość skromnym katalogu (który jednak rozrasta się w zatrważającym tempie) bostońskiej pupilki internetów. Znakomity, bezpretensjonalny soundtrack do wylegiwania się przy basenie i sączenia fikuśnych drinków. Clairo z każdym kolejnym numerem stara się być lepsza i muszę przyznać, że współpraca z SG Lewisem to krok w dobrą, klawiszową stronę.
Teraz na przełamanie wakacyjnej, beztroskiej konwencji trochę egzaltowanego mazgajenia się z klasą. Ten teatralny, melodramatyczny art-pop sytuuje się blisko performansów wokalnych Anhoni na bardziej konwencjonalnym niż zazwyczaj bicie Jamesa Blake'a. Posłuchajcie tego anielskiego chorusa zanim na krzywego zsampluje go Kanye.
Kolega w oczekiwaniu na sofomora Sivana nie śpi po nocach. Ja w sumie też jestem ciekaw, co tam zmajstruje nowa ikona ruchu LGBT. Tym bardziej, że jego najnowszy utwór z Arianą to przykład nowoczesnego, nostalgicznego popu, którym nie pogardziłbym na radiowej rotacji. Trochę "One Dance" Drake'a, co nie?
Syclops wraca z prawdziwym dzikusem. "Where's Jason K" to jeden z moich ulubionych dancefloor classics. "Skipper" może klasykiem nie będzie, ale na pewno zawojuje wiele parkietów w te wakacje. Ta melodia jest tak "silly", że uzależnia. Polecam cały album Pink Eye.
Dziewiętnastoletnia Lindsey Jordan pozytywnie mnie zaskoczyła na swoim studyjnym debiucie. Myślałem, że będą to jakieś mało zajmujące, najntisowe gitarki, a tu nie do końca, bo ta nastolatka z Maryland pokazuje spory potencjał songwriterski. "Heat Wave" to wakacyjne, coming-upowe dylematy i wątpliwości zgrabnie opakowane w bezpretensjonalny, wyrazisty indie rock z power-popowymi mazajami. W zalewie niezalowej przeciętności Snail Mail prezentuje się naprawdę przyzwoicie, sprawdźcie też bartosiewiczowskie "Golden Dream".