Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Wes jest surowy jak tatar, ale właśnie dzięki temu zyskał szacunek na dzielni. "Gmail" to próbka przeklętego brutalistycznego trapu z wgniatającą w ziemię nawijką (osiągającą swój zenit na wysokości 1:35). Więc lepiej sprawdźcie pocztę i nawet nie próbujcie szukać w folderze ze spamem.
DJ Wielki Huj: Jak się widzę z Enderdragonem i jak powie po prostu tak smiesznie, jak on mowi: "henny wow", to od razu mi się morda cieszy i poza tym spoko track to jest ;)
Dżises, jakie to dobre. Pan Cole, czyli wafel Ariela i zapracowany producent, zapodaje jakiś kosmiczny, pokręcony yacht-funk, w którym zderzają się atomy Steely Dan, Jacko i wesołego Lopatina. Nieprzewidywalny i lekko spóźniony wakacyjny klasyk.
Lo-fi indie-dance-funk w duchu hipnagogicznego DeMarco nawiedzany przez rzutki, sprężysty bas z końca lat 70. Mój człowiek Selfsteam kręci sushi takie, jakby sam był futomakiem.
O ile solowa twórczość AlunaGeorge (zniknięcie George’a Reida to zagadka godna Strefy 11) jest dla mnie od kilku lat pasmem rozczarowań, to gościnne występy panny Francis wciąż dają mi sporo frajdy. Wczesnodisclosure'owy, juniorboysowy soundsystem SG Lewisa to środowisko, w którym Aluna czuje się jak u siebie, a Carpik jak ryba we flourescencyjnej wodzie.
Ponoć Jorja to nowa Jessie Ware, Lauryn Hill i Amy Winehouse razem wzięte, więc wiecie, oczekiwania i nadzieje wyśrubowane do granic. Młoda, pięknie śpiewająca Brytyjka nie zawsze jest w stanie im sprostać, ale jak trafi jej się dobry tune, to wszystkie ciemne chmury w mgnieniu oka się rozstępują. I tak właśnie dzieje się 3 lutego, kiedy w powietrzu unosi się wysublimowany zapach synth-jazzowego contemporary popu. Smith wciąż szuka swojej drogi, ale na pewno nie robi tego po omacku.

O takie energetyczne letniaki nic nie robiłem, tym bardziej, że niedawno wróciłem z wakacji. Gwiazdorski (Diplo, Ronson, Lipa), najntisowy house wjeżdża na carpidżańskie salony z pełną parą.
Kelis robi swój milkshake z gwiezdnego, post-clubowego pyłu z krańców drogi mlecznej. Poptymizm wywrócony na drugą, mniej przystępną stronę.
Suwaj się Suwal, bo Rosalie. wysyła sygnał w poptymistyczny kosmos. A tak trochę bardziej serio, to Piotr Suwalski świetnie się spisał z tym modernistycznym, konturowo bubblegumowym electro-popem. Poflirtujcie sobie z Flirtini, DJ Carpigiani daje Wam na to zielone światło.