Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Co prawda były już na liście dwa dobre utwory Puszatego z Daytony, ale wydaje mi się, że to właśnie epileptyczne, yeezusowe "If You Know You Know" ma największą siłę rażenia i zostanie z nami na lata. Ten odjazdowy, pociachany podkład w połączeniu z charyzmatyczną, surową nawijką to prawdziwy ogień, wy to wiecie i ja to wiem.
Pora na coś bardziej obskurnego, na muzykę dla wtajemniczonych, elitarystyczne gówno. Jacob Allen z południowego Londynu w "Moon Undah Water" odnajduje w sobie wewnętrznego Kinga Krule'a skoligaconego z braćmi Aged. Rzutki jazz-pop wywrócony na drugą stronę. Czysty, nieodkryty talent.
Bardzo zgrabny, wakacyjny pop-house zaserwowała nam tu Ptakova. Taneczna, dopaminowa odtrutka na kaca po wczorajszym meczu. Teraz Polska!
Coś tam wiesz, czyli nie wiesz; nowy album Pushy otwiera "If You Know, You Know" i już wiesz, że nie wiesz, że jak typ rapuje "we all clickin' like Golden State", to gra w innej lidze i LeBron może mu skoczyć, ale dla mnie jednak najfajniejszy dżoint na całej płytce to uliczno-klubowy "The Games We Play": niby prosty bit Ye, ale przecież smaczek za smaczkiem i chociaż Kanye sampluje funkowy numer Bookera Averhearta, to słychać w tym raczej bluesa znad Mississipi, a u samego Pushy słychać to, co ma być słychać, nie? We don't need a globe to show you the world is ours.
Album Pusha T trwa 21 minut, liczę, że Kanye znowu zmienił grę, bo mam już dość półtoragodzinnych płyt. A co do samego longpleja, to najbardziej lubię tu minimalistyczną, latynoską kontrabandę Westa, w której uwięziony jest przebój Lil Kim. Brawo, Puszku Ścieżuszku.
Niezwykle zgrabna i na dodatek zakończona wymiernym sukcesem próba przełożenia budzącej podziw spuścizny Steely Dan na język słonecznego, beztroskiego disco-funku. Wypielęgnowany, wprawiający w szampański nastrój utwór stworzony wprost pod wodowanie świeżo oddanego do użytku katamaranu. Ahoj, mieszkańcy przebojowego atolu Carpigiani.
Krótka historia o tym, jak werbalny automat traci układ scalony dla repetytywnego, post-reichowego trapu. Minimalistyczny, grawitacyjny bicik Bourne'a to prawdziwy majstersztyk szkoły nowego rapu, który wysyła wszystkich świeżo zniewolonych absztyfikantów gdzieś daleko poza układ słoneczny. Pamiętacie "Fashion Killa" Asapa? Już nie musicie.
Bartosz Kruczyński na dobre przepędził już ptaki i teraz przygląda się wiosennemu, avalanchesowskiemu pejzażowi. "Z Drugiej Strony Światła" jako bezpretensjonalna odpowiedź na Since I Left You. W sam raz na piknik z przyjaciółmi.
Czy są na sali jeszcze jacyś fani progresywnego electro-popu PP, czy ostałem się już tylko ja? Niemiaszki na kilka lat zniknęli z radarów, ale jak słychać, w ogóle nie wyszli z polaroidowo-chillwave'owej formy. Ich najnowsza, ozdobiona serpentynami kolorowych pasm syntezatorów piosenka zgrabnie sytuuje się w pobliżu nostalgicznych, post-discowych wycinanek Neon Indian. Otwórzcie się na ludzi i wyjdzie z tym w ciepłą noc na miasto.
