Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.

No muszę przyznać, że całkiem to wszystko stylowe, zwłaszcza jeśli zerkniemy na liczbę wyświetleń. "Płuca" to taki nokturnowy, laidbackowy rap na clamscasinowym bicie. Przyjemne, mainstreamowe granie, nie mam większych uwag.
Powracający do hipnotyzujących, trance'owo-house'owych korzeni Kanadyjczyk zaprasza nas na tłoczny afterek na fantomowej plaży. Impreza na sto fajerek!
A teraz przed Wami zwiewny, thedrumsowy hiciorek z drugiego, indie-popowego obiegu. Coming-out chyba jeszcze nigdy nie brzmiał tak dobrze. Poza tym pamiętajcie, dziewczyny są najlepsze

Zmutowany, futurystyczny grime o zepsutej, post-afrobeatowej rytmice. Mroczny, zaangażowany społecznie manifest, który połamie Ci szczękę.
Pojebany lo-fi-synth-autotune-pop Good Posture unaocznia fakt, że warto czasem zanurzyć się w soundcloudowe odmęty. Wytwór chorej, popowej wyobraźni wyjęty ze świadomego snu Ariela Pinka.

W końcu doczekałem się naprawdę dobrej płyty Ariany (a czekałem jak zły), albumu bez fillerów, z ciekawie poprowadzonymi kompozycjami. Duża w tym zasługa reptilianina Pharrella (nie dajcie sobie wmówić, że coś z nim nie tak, pokażcie mi producenta z lepszym CV, bądź bardziej wrażliwego harmonicznie), czego potwierdzeniem jest właśnie "Borderline", który brzmi jak zaginiony klasyk z początku 00s, gdzie na wierzch wychodzą wszystkie charakterystyczne cechy stylu Williamsa: programowana perka o minimalistycznej, jazzowej proweniencji, zwarte, kaskadowe linie syntezatorowe, anielskie melodie. Ja się jaram (nie tylko micro-r’n’b-synthowym indeksem jedenastym), dawno nie słyszałem tak równej płyty w mainstreamowym popie.
Kanadyjski sztukmistrz konsolety zdaje się wypychać zwiewny, nieco organiczny micro-house Four Teta na mocno oblegany parkiet. Skoro już podczas odsłuchu w domowych pieleszach jest ciepło (a jest, przynajmniej mi), to na Offiku może być prawdziwy ogień!