Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Friendly Fires vs. Twój ulubiony zespół popowy

Słynny australijski szybowiec po rzetelnym przeglądzie wzbija się w nu-disco popowe przestworza. Zafascynowany stworzonym pod kardio w miłosnym tandemie refrenem Arnie siedzi za sterami.
Londyński kolektyw od razu wjeżdża na grubo. Ich debiutancki singiel stawiam co najmniej na równi z dokonaniami Solange bądź Deva Hynesa. Fetyszyści dobrze wyprodukowanej, wysokoenergetycznej muzyki z 80s na start.
Sypialniane r'n'b po linii intymnego wcielenia Tinashe. Dziś zostawiam auto z kluczykiem w stacyjce.
Najbardziej przygnębiony mc w grze zapodaje dojmująco osobisty tekst na reprezentatywnym dla flute-rapu bicie. Hendrix naszej ery zdejmuje maskę i wkłada kolejny przebój do gabloty.
Opiewająca uroki BDSM Karin Dreijer wraca do chlubnych korzeni, czyli brzmi jak wczesne The Knife. Szkoda, że robi to tak rzadko.