Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Słoneczne, crunk&b/g-funkowe "Purple Summers" przypomina o tym, że Mustard wciąż należy do grona czołowych producentów w grze. A co do Greedo, no cóż, może i jest na bakier z prawem, ale wakacyjne jointy smaży pierwszorzędne.
Pi'erre Bourne jest z tymi bitami absolutnie nie do zatrzymania, pod jego produkcyjną kuratelą nawet Młody Nudziarz przeradza się w topowego rapera. Wszystko tu pięknie fruwa, a zwłaszcza minimal-trapowy, inkrustowany trip-hopowymi zawijasami podkład.
Brytyjska songwriterka wskakuje ze swoim kalejdoskopowym synth-weird-popowym numerem na wyższy poziom muzycznego wtajemniczenia. Ten porąbany, szkatułkowy kawałek absorbuje najlepsze fragmenty ze spuścizny Stereolab, XTC, Grimes, Joni i późnego Tciof. Zakochałem się w tym utworze, a głównie w jego olśniewającym mostku.
Rebecca z Kopenhagi odmalowuje na swoim okołodreampopowym płótnie gotycki, przestrzenny synthwave pod wezwaniem Violens/Chairlift. Wyszło jej wysokiej jakości dzieło sztuki, nic tylko podziwiać.
Greg Kurstin jako producent większości gwiazd popu przeważnie odrabia przykrą pańszczyznę, dopiero przy wspólnym projekcie z Inarą George może poczuć się dobrze ze sobą i w końcu pisać dobre piosenki. Ta najnowsza, jazz-digi-popowa z funkowym, książęcym refrenem właśnie taka jest. A że to tylko rozrywka dla kilkudziesięciu osób? Nieważne, bo na chleb Kurstin ma aż nadto.
Schoolboy Q po śmierci swojego ziomka (Mac Miller rip) i zmaganiach z depresją powrócił z nową płytą, gdzie znajdziemy kilka fajnych jointów, wśród których największe wrażenie robi na mnie "CHopstix". Najbardziej lubię w tej piosence to, jak sprawnie łączy trapowy minimalizm z kanye'owskim rozmachem. Tak to się właśnie powinno robić.
Poniższy utwór przykuł moją uwagę już podczas odsłuchu kobiecej składanki pod kuratelą Girls to the Front i labelu Trzy szóstki. Jednak z wrzuceniem jego na Carpigiani czekałem do premiery klipu, nabierając w tym czasie przekonania, że indie-popowe, hauntologiczne "Zapach i ty" to najlepsza polska piosenka tego roku. To wskrzeszające ducha lat osiemdziesiątych, obdarzone wysmakowanym refrenem w stylu Enchanted Hunters nagranie świetnie odnalazłoby się w katalogu zespołu TOPS, jak i wielu innych artystów lubujących się w nostalgii i muzycznym konkrecie. Polecam!
Tytuł w zasadzie mówi wszystko o tej funkowej, oplecionej serpetynami kolorowych klawiszy piosence, która ma w vibe 80s. Naśladowca Franka Oceana? Już nie, teraz król densingu i roleczkowania.
Peggy jest ostatnio bezbłędna niczym wykwalifikowany snajper, siada za konsoletą i pyk, pyk, pyk, każdy utwór w mig urasta do miana imprezowego szlagiera. Jeszcze niedawno zachwycaliśmy się nokturnowym “Starry Night”, a dziś możemy bić pokłony przed kolejnym house’owym świecidełkiem. Doprawdy, lepiej być nie może.
Numer z Schafterem był naprawdę spoko, ale to jednak fantastyczne kolabo z polską Clairo jest highlightem na nowej epce Coals, a także świadectwem dużego progresu artystycznego tego duetu. Tajemnicza, immersyjna "Satyna" to post-pop z moich marzeń, to niezwykle oryginalne nagranie, dla którego trudno znaleźć odpowiednią siatkę odniesień (Knife, Smerz, Yung Lean, nie wiem, nie wiem). Jestem w szoku!