Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.

Troszkę się zakochałem w tym melodyjnym, nastrojowym synth-popie z wciągającą, nieco frenchtouchową linią basu. "MTV" brzmi jak rozmarzona, krucha Sky Ferreira na bicie Diogenes Club. Liczę, że Wy też stracicie dla tej piosenki głowę.
Wojtek to w obecnej chwili prawdopodobnie najoryginalniejszy raper w PL, czego kolejnym dowodem jest poniższy singiel. W "Tomie" odnajduję prawie wszystko, co najbardziej lubię w nowym hh, mamy tu bowiem sampel z zupełnie innego świata (808 State, wow), niebanalne linijki ("abdykuję jak Benedykt") i niepodrabialną stylówę. Schafter jest kotem, a czy może już jeździć autem, mało mnie obchodzi.
Komentarz czytelnika (Dawid Migdalski aka D A V I C I I): Ci Panowie razem to gwarancja STYLU, a ten wałeczek to doskonały dowód na to jaką potęgę stanowi marka brzmienia, którą wypracował sobie przez ostatnie lata najbardziej rozchwytywany trap producent – Metro. Cała płytka oczywiście wspaniała, usłana występami najlepszych żołnierzy Boomina – ale za słodki sampelek i słabość do nisko buczącego, depresyjnego rapu 21, nominuję "Szalone dziewczyny" do listy.
Kiedyś Parker marzył o robieniu bitów dla Britney, teraz po rozgoszczeniu się w mainstreamie jest już całkiem realne. Kolejnym punktem prowadzącym do tego wyśnionego celu jest prawdopodobnie współpraca przy nokturnowym, psych-r'n'b-popowym kawałku Teofila. Motown w blasku ledowych neonów.

Tuzy współczesnego jazz-fusion i okolic sięknęły na dziesięciolatkę labelu Brainfeeder wyjątkowo stylowy prog-r'n'b-popowy numer o posmaku muzyki filmowej. Nie wiem jak Wy, ale ja Stephena Brunera kupuję w każdej konfiguracji.
Jeśli nie chcecie, żebym skończył jak Afrojax, to kopsnijcie mi dziesiątaka. Koniec z paleniem kiepów, teraz już tylko Viceroye.
Komentarz czytelnika (Łukasz Tyburcy): Kandydat do top5 utworów Trippiego. Big 14 w swoim stylu płynie po przyjemnym bicie zbudowanym na samplu Maurette Brown Clark, pokazując jak rozwija się wokalnie. Jeżeli Trippie ma nas ratować tak dobrymi numerami, to ja codziennie chcę być w niebezpieczeństwie.
Komentarz czytelniczki (Olga Byrska): Trochę George Michael i Prince, a trochę Blood Orange. Do samotnego kołysania się w chłodny wieczór albo późnonocnych lub wczesnoporannych powrotów komunikacją miejską. Wreszcie, do spoglądania za okno i tupania nóżką. Czekam na kolejne piosenki Tristana Thompsona, licząc na szybki debiut płytowy tego 19-latka.