
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
W istocie, poniższy numer nie ma godnych rywali na nowej, trochę rozczarowującej płycie Tinashe. Być może singlowe propozycje mają w sobie większą przebojowość, ale czysto muzycznie zostają one w progach w porównaniu z tą wyszlifowaną, r'n'bassową balladą klimatycznie zbliżoną do highlightów z Nightride. Kompletnie, konkretnie nie mogę przestać słuchać tego niepozornego, post-aaliyahowego szlagiera.