
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Ja Cię nie mogę, jakie to jest piękne, marzycielskie r'n'b dmące w hauntologiczne, disco-funkowe żagle popowego spełnienia. Nie dajesz zasłużonego lajka, odpływaj.
Sorry, że tak wcześnie rano wrzucam ten kawałek, ale muszę się z wami nim jak najszybciej podzielić. Najnowszy numer Aurory to spełnienie moich poptymistycznych marzeń, to piękne, syntetyczne połączenie muzyki Scritti Politti, Papa Dance i wczesnej Madonny. Ależ sztosik!
Aurora w swoim fantastycznym synth-boogie-funku wydestylowała carpiwave w jego najczystszej postaci. No bo przyjrzyjmy się, z czym mamy tu do czynienia, a więc w tej ekscytującej, ejtisowej mantrze o prym walczą: wczesna Madonna, Prince i Jurkszta pod patronatem Krzesimira. Jeśli będzie poniżej dziesięciu reakcji, to zwijam interes, no dobra, wcale nie, ale doceńcie tego pięknego obskura.
DJ Wielki Huj: Jak się widzę z Enderdragonem i jak powie po prostu tak smiesznie, jak on mowi: "henny wow", to od razu mi się morda cieszy i poza tym spoko track to jest ;)
Co się dzieje w tym bicie, to ja nawet nie, jakieś opiłki twórczości Prefuse 73, idmowskie sprzężenia, ogólnie cholera wie co. Earl też jedzie tu z jakimś chorym strumieniem świadomości. Prawdziwie eksperymentalny rap na poziomie, a nie jakieś Death Grips.
Pochodząca z Hong Kongu singerka wraca do świetnej dyspozycji. Autorka zjawiskowego singla "9:55pm" w nowym numerze czaruje pastelowymi synthami, rozpisanym z aptekarską precyzją refrenem i fantastycznym mostkiem-niespodzianką na 2:27. Morał z tego taki, że na Fionę cały czas można l i c z y ć.
Ponoć Jorja to nowa Jessie Ware, Lauryn Hill i Amy Winehouse razem wzięte, więc wiecie, oczekiwania i nadzieje wyśrubowane do granic. Młoda, pięknie śpiewająca Brytyjka nie zawsze jest w stanie im sprostać, ale jak trafi jej się dobry tune, to wszystkie ciemne chmury w mgnieniu oka się rozstępują. I tak właśnie dzieje się 3 lutego, kiedy w powietrzu unosi się wysublimowany zapach synth-jazzowego contemporary popu. Smith wciąż szuka swojej drogi, ale na pewno nie robi tego po omacku.
Młoda, obdarzona zjawiskowym głosem Brytyjka znakomicie odnajduje się w towarzystwie 2-stepowego bitu autorstwa zasłużonego weterana. Kiedyś będzie wielką gwiazdą, gwarantuję. Jeśli mi nie wierzycie, to spytajcie Drake'a.
Brytyjska artystka połączyła swoje siły z herosem współczesnego afrobeatu i... brzmi trochę jak Rihanna. Co niezmiernie mnie cieszy, więc ripituję "Be Honest" bez litości dla współdomowników.
Lorenzo kolejny raz w brawurowy sposób reinterpretuje muzykę trance. Czysty bliss, kochanie.