Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Trochę się naczekaliśmy na nową płytę w kolekcji najważniejszego projektu chicagowskiego maga elektroniki Larry'ego Hearda, ale chyba było warto, bo to wytworne, deep house'owe dzieło. Ciekawe, że Celebral Hemispheres podzielone jest na dwie części, jedną kawiarniano-lounge'ującą, drugą mroczno-klubową. I właśnie z tego pierwszego zbioru najbliższe mojemu sercu jest "Full Moon", w którym Sade gra house’ową suitę w świetle księżyca. Jeśli to jest muzyka do windy, to mógłbym z niej nie wychodzić z tydzień.