Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Elficka, efektownie zorkiestrowana ballada ukryta w gąszczu leśnych kniei. Trochę Björk, trochę wczesnego Goldfrapp, Julee Cruise, Nico, mógłbym tak jeszcze długo, tylko po co? Lepiej po prostu włączyć i dac się porwać holterowskiemu pięknu.