
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Solówka Elbrechta to niezmiernie piękny rozgardiasz, bogaty w intrygujące zwroty akcji i pozornie nieprzystające do siebie inspiracje. Długo się zastanawiałem nad tym, jaki by tu jeszcze kawałek Kostarykańczyka dorzucić do listy, ostatecznie postawiłem na coś, co trochę przełamuje dość ponurą atmosferę albumu. Macie zatem tę byrdsowską, wygrzewającą się w popołudniowym słońcu plecionkę.