Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Solówka Elbrechta to niezmiernie piękny rozgardiasz, bogaty w intrygujące zwroty akcji i pozornie nieprzystające do siebie inspiracje. Długo się zastanawiałem nad tym, jaki by tu jeszcze kawałek Kostarykańczyka dorzucić do listy, ostatecznie postawiłem na coś, co trochę przełamuje dość ponurą atmosferę albumu. Macie zatem tę byrdsowską, wygrzewającą się w popołudniowym słońcu plecionkę.