Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
To chyba jedyny rzetelnie rozpisany numer na prześmiewczym, wypełnionym po brzegi suchymi żartami albumie Alejandra Cardenasa, którego z tylnego siedzenia wspomaga utalentowany pan Elbrecht. Gdyby było tam więcej takiego inteligentnego, iskrzącego pomysłami post-disco, to pewnie byłaby to moja płyta roku. A tak, zostaje mi tylko ta poptymistyczna reklama OZE na 9.0.