Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Blackgaze'owcy z Kalifornii wpuszczają do swojej metalowej klatki zakochanego we wczesnym Built to Spill kanarka. Dwunastominutowa, żwawa eskapada wprost w pluszową, beachouse'ową czeluść. Uwaga, jeśli wytrwacie do końca tej efektownej, wielokrotnie złożonej epopei (mi udało się z trzy razy, więc nie jest to jakieś szczególnie trudne wyzwanie), to czeka Was plot twist, zderzenie ze środkiem wyrazu, z którego Deafheaven chyba jeszcze nigdy nie korzystali.