Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Better Persona znacie głównie z ejtisowych, romantycznych ballad, ale na euforycznym, bezpośrednim housiku Pabla, brzmi jak ktoś zupełnie inny, jak władca parkietu, a zarazem jak męska wersja Sally Shapiro. Co ja tu będę dużo pisał, ten utwór to wielka ogromna bomba imprezowa.
Bardzo zgrabny, wakacyjny pop-house zaserwowała nam tu Ptakova. Taneczna, dopaminowa odtrutka na kaca po wczorajszym meczu. Teraz Polska!
Pora na coś bardziej obskurnego, na muzykę dla wtajemniczonych, elitarystyczne gówno. Jacob Allen z południowego Londynu w "Moon Undah Water" odnajduje w sobie wewnętrznego Kinga Krule'a skoligaconego z braćmi Aged. Rzutki jazz-pop wywrócony na drugą stronę. Czysty, nieodkryty talent.
Ilu jest Kruli na świecie? Podobno trzech, choć niektórzy twierdzą, że sześciu, ja natomiast myślę, że jest ich ostatnio nieskończenie wielu. Jacob Allen wydaje się być kolejnym wiernym naśladowcą sławnego rudzielca. Jego nowy numer to mocno jazzujący, kawiarniany utwór dla zaprawionych w bojach ciem barowych. To taka piosenka, że nie będziecie pamiętać, co się wydarzyło poprzedniej nocy.
Partyjka rozbieranego pokera w towarzystwie D’Angelo, inc i Rhye. Jacob Allen znienacka godzi wszystkich karetą sypialnianego, pieczołowicie skrojonego r’n’b.
Coś tam wiesz, czyli nie wiesz; nowy album Pushy otwiera "If You Know, You Know" i już wiesz, że nie wiesz, że jak typ rapuje "we all clickin' like Golden State", to gra w innej lidze i LeBron może mu skoczyć, ale dla mnie jednak najfajniejszy dżoint na całej płytce to uliczno-klubowy "The Games We Play": niby prosty bit Ye, ale przecież smaczek za smaczkiem i chociaż Kanye sampluje funkowy numer Bookera Averhearta, to słychać w tym raczej bluesa znad Mississipi, a u samego Pushy słychać to, co ma być słychać, nie? We don't need a globe to show you the world is ours.
Album Pusha T trwa 21 minut, liczę, że Kanye znowu zmienił grę, bo mam już dość półtoragodzinnych płyt. A co do samego longpleja, to najbardziej lubię tu minimalistyczną, latynoską kontrabandę Westa, w której uwięziony jest przebój Lil Kim. Brawo, Puszku Ścieżuszku.
Co prawda były już na liście dwa dobre utwory Puszatego z Daytony, ale wydaje mi się, że to właśnie epileptyczne, yeezusowe "If You Know You Know" ma największą siłę rażenia i zostanie z nami na lata. Ten odjazdowy, pociachany podkład w połączeniu z charyzmatyczną, surową nawijką to prawdziwy ogień, wy to wiecie i ja to wiem.
Niepozorny, upstrzony autotunem electro-pop ręki ½ fińskiego Shine 2009 iskrzy feerią barw i dość nieoczekiwanie nie pozwala o sobie zapomnieć. Trzy hasztagi od ojca prowadzącego: #carpiwave, #badminton, #puszczaniebaniekmydlanych.
Jeśli dłuży Wam się oczekiwanie na kogoś wyjątkowego, to polecam zapoznać się z tą tęskną pościelówą, którą mógłby nagrać John K., gdyby słuchał mniej r’n’b. Dni samotności z miejsca staną się mniej dokuczliwe.