Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Komentarz czytelniczki (Agata Tomaszewska): Czy można być jednocześnie smutnym i wesołym? Jak brzmiałby King Krule, gdyby urodził się w słonecznej Kalifornii? Dlaczego warto słuchać tej piosenki w czasie nocnej przejażdżki kabrioletem? Odpowiedzi dostarcza poniższy psych-funkowy indie-pop.
Pękłby mi kręgosłup moralny, gdybym nie napisał o tym depresyjnym, trudnym do sklasyfikowania bzyczeniu. Lil Peep byłby bardzo dumny.
LTE Boys Global w końcu dorobiło się czegoś na wzór hymnu straconego, użalającego się nad sobą pokolenia. Nic dobrego raczej nas nie czeka, ale przynajmniej tu i teraz możemy sobie posłuchać stylowego, błyskawicznie wpadającego w ucho emotrapu z polskich osiedli.
Fototapeta Mariana Kowalskiego w formacie erudycyjnego emo-rapu, czyli najbardziej pretensjonalne gówno, jakie usłyszycie w tym życiu. A propsuje to młody artysta jak Chris Ott.
To ja może tylko kilka cytatów:
"eks znowu dzwoni, to mój kuzyn"
"ty ajfon, a ja vifon"
"ty zbierasz te liście, jakbyś robił zielnik"
"chuj tak długi, że ma dwie stulejki"
"młody Unabomber, nie chcesz spotkać mojej paczki"


Natalia Nykiel: Co prawda jestem chyba bardziej fanką Cardi B niż Nicki, natomiast Królowa jest jedna i nie da się jej tego odmówić, że ostatnia płyta jest bardzo dobra. Z tym numerem na czele.
Najlepsza raperka w historii niczym Bruce Lee karate mistrz pokazuje Cardi B miejsce w szeregu. Podrażniony King Kong patrzy z lubością na zgliszcza marketingowej machiny.
"Let's get ready to rumble!" – nie wiem jak Wy, ale ja zawsze jestem gotowy na fultonowską, house'ową młóckę w wykonaniu Roisin. Kwasowa, roztańczona gorączka nocy z piątku na niedzielę.
Słynna Irlandka spełnia moje marzenie i próbuje ujarzmić nokturnowy, pełen seksualnego napięcia disco-house legendarnego mistrza konsolety Maurice’a Fultona. Strzał do własnej bramki wysublimowania, teraz już tylko nieokiełznanie na parkiecie.