Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.

Ludzie, co się z wami stało, że tak narzekacie na nowego Deerhunterka, przecież jest spoko. Oczywiście, nie ma na tej płycie żadnych innowacji, psych-krautowych jazd z początków kariery, ale wciąż znajdują się tu świetnie napisanie, świadome siebie kompozycje. Weźmy choćby taką nostalgiczną, pianistyczną balladę, która kryję się pod indeksem piątym, naprawdę, jest się do czego przyczepić?

Na koniec nowo odkryty przeze mnie Leon Bridges, który wraz z Dej Loaf śpiewa o wyzwoleniu, byciu sobą i miłości do bliźniego. Artyści poruszają też kwestie Black Lives Matter i gun control w USA. Piosenki z przekazem to moje ulubione piosenki, więc ta musiała znaleźć się na mojej playliście. No i nóżka sama chodzi, bicik w sam raz :)
Hipnotyczne, inkrustowane afrykańskimi wpływami hałsiwo wprawia w trans i przy okazji zawłaszcza każdy pobliski parkiet. DJ Carpigiani zaleca odbiór w słuchawkach.
Denzel w końcu odsłania przed nami swoją łagodniejszą, bardziej melodyjną stronę. I dobrze, bo jego nieco staroszkolny, zaskakująco chwytliwy southern rap efektownie przebija balonik trapowego hajpu.
Komentarz czytelniczki (Olga Byrska): Trochę George Michael i Prince, a trochę Blood Orange. Do samotnego kołysania się w chłodny wieczór albo późnonocnych lub wczesnoporannych powrotów komunikacją miejską. Wreszcie, do spoglądania za okno i tupania nóżką. Czekam na kolejne piosenki Tristana Thompsona, licząc na szybki debiut płytowy tego 19-latka.
Sypialniany, sensualny synth-r'n'b-funk, przy którym z namiętnością obieram krwiste pomarańcze ze skórki. Z "Look Up 2 Love" żadna noc nie będzie stracona.

Diplodok i jego crew wyglądają bezproblemowego życia zza xx’owego węgła w wesołym miasteczku. Gdy słucham tego wyrywnego letniaczka, to nie robi mi nawet powolny przyrost fanów na Carpigiani.