Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.

Trip-hop wrócił już na dobre na poptymistyczne salony, czego kolejnym potwierdzenien jest najnowszy, zmysłowo-reggae'owy numer Neneh, który szuka schronienia pod osłoną gwiaździstej nocy. Schrońcie się w cieniu lat dziewięćdziesiątych.
Nowa, ekscytująca wersja RnBassowego hitu Tinashe "2 On", równie prosta i równie przebojowa. Od kilku dni nie mogę przestać nucić frazy z refrenu. Czy to już miłość? Prawie.
Zdystansowanie i lodowatość Portishead roztopione w duchocie splątanych ciał. Neo-soulowe, namiętne wodzenie na d'angelowskie pokuszenie.
Na wizytowym singlu ze wspólnego albumu najsłynniejszego małżeństwa showbizu (vs. Kanye+Kardashian) zebrała się prawdziwa muzyczna śmietanka (Bey, Jay Z, Pharrell za konsoletą, Quavo na ad-libach). Można mieć różne zdanie o obecnej działalności wyżej wymienionych, ale trzeba uczciwie przyznać, że ten imprezowy, migosowy traphit ze świecącym blichtrem, swagerskim delievery, to zdecydowanie nie w kij dmuchał, zero czerstwoty. Jeszcze dla jasności, nawijka Beyonce zjada na śniadanie tę pana Cartera.
Najlepszy producent w historii komercyjnego popu znowu wyczarowuje piękny, autoreferencyjny bicik, którego nie mogę wyrzucić z głowy. Tak więc Carterowie wożą się nie tylko na trapowych patentach (ja tak o tym myślę, męczybuły), ale też na plecach wiecznie młodego Pharrella. W to mi graj (szczególnie wieczorową porą), choć słuchać płyty w całości więcej niż raz raczej nie polecam.