
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Świeży singiel załogi Matthew Healy'ego to w warstwie lirycznej istny rollercoaster popkulturowych nawiązań (Lil Peep, Kanye West, Donald Trump), ale pewnie miałbym to gdzieś, gdyby nie było to interesujące pod względem muzycznym. Ktoś mógłby się skrzywić, ale ja wciąż bardzo cenię ich nieco przedramatyzowany, czerpiący z wielu źródeł synth-pop o stadionowym potencjale. Jakie czasy, takie Wham!.