
Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Od jakiegoś tygodnia Bludwork to mój ulubiony ziomek, bez przerwy słucham jego idiosynkratycznej, post-house'owej muzyki. Kalifornijski producent ma niezwykłe ciekawy pomysł na siebie i na swoją twórczość, postanowił ubrać swoje emocjonalne lamenty w lśniące szaty modernistycznego, kosmicznego r'n'b, którego futuryzm nie jest tylko efektownym sztafażem, a samą esencją. Gorąco polecam ten carpiwave krążący po lopatinowsko-drake'owej orbicie.