Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Całkiem niedawno, pełen entuzjazmu, z przyjemnością napisałem kilka zdań na temat niewątpliwego sukcesu Klavesa – dziś jednak znów zmuszony jestem załamać ręce nad polskim produktem. Tę straszną niesprawiedliwość zafundował mi krótkogrający materiał od chłopaków ze stołecznych Totemów. Cztery nijak mające się do siebie piosenki – napisane zapewne na kolanie w przerwie między wykładami – to prawie siedem minut muzyki, bez której rodzima, niezależna scena muzyczna wcale nie miałaby się gorzej. O ile potrafię sobie wyobrazić abstrakcyjną zasadę, za pomocą której korespondują ze sobą "Rower" oraz "Odmierzam czas nagraniami", o tyle zupełnie pomyloną wydaje się być lo–fi–tendencja w wyjącym, opatrzonym niespecjalnie zachwycającym tekstem "Źle". Rozumiem, że muzyka jest tylko zabawką, że twee pop ma czarować prostotą i ujmować nastoletnim wdziękiem, ale przydałyby się zauważalne ryzy, konkretny zamysł, pozwalający uniknąć wrażenia, że mamy przed sobą twórczy śmietnik, który jednocześnie pomieścić miał wszystkie nagromadzone ostatnimi czasy kompozycyjne pomysły zespołu. Podziękuję tylko za angielskojęzyczne "Girl (Clap Your Hands)", bowiem kawałek ten, prócz utwierdzenia mnie w przekonaniu, że opisywana EP–ka naprawdę nie ma sensu, przywołał luźne skojarzenia z, opierającym się na podobnym wokalnym patencie, catchy songiem The Drums. Cóż: w świetle nadchodzącego longplaya i jakości materiału – nie sądzę, że Będzie Dobrze. –W.Tyczka