Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Dzisiejszy widok za oknem zakrawa na niegodziwość, na szczęście zawsze znajdą się takie wydawnictwa jak to, przemycające do tego przesileniowego spleenu odrobinę letniego słońca. Ta obła, zwiewna jak balonik na wietrze, 16-minutowa EP-ka budzi dalekie skojarzenia z Pop Negro albo Scottem Herrenem, gdy nagrywał jeszcze jako Delarosa and Asora, ale jej największy atut tkwi właśnie w skrajnej lekkości materiału. To wtłoczony w rytmy świata, przesłodzony popowy mix r&b, dancehallu ("Lexus Riddim"!) oraz instrumentalnego hip-hopu i tak jak z mleczną czekoladą – czasami niewiele więcej mi potrzeba, by poprawić sobie humor. –W.Chełmecki