Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Z warstwy lirycznej Więcej wynika mniej więcej tyle, że ”więcej” to i tak zawsze za mało. Dla Małolata Więcej wydaje się z kolei jak w sam raz – 10 lat po ”klasycznym” (dla tych, którzy w 2005 roku byli dzieciakami), ale nierównym debiucie młody Kapliński wraca z płytą, która z jednej strony bombarduje przestrzennymi, czasem wręcz pompatycznymi i przegiętymi bitami (w ”Dobrze Żyć” to prawie jakaś footworkowa mutacja), z drugiej sięga po rekwizyty i motywy znane z Muzyki Rozrywkowej i Dziś W Moim Mieście – kluby, dupy, hajs, ich błahość i znienacka rodzina, przemijanie, albo i – kto wie – śmierć. Uczciwie rzecz biorąc, Małolat już w wieku 14 lat obrał drogę, która polegała na wyciąganiu słusznych wniosków z patentów brata – nie jest to droga najłatwiejsza, a na tle podziemia naśladującego Mesa, Laika czy Smarka nie aż tak oczywista. Uwikłany w niezwykle przykrą przygodę ciała Pezet daje tu zresztą gościnną zwrotkę, niemal równie gorzką, jak ta z ”S.O.S” Borixona – choćby dla niej warto sprawdzić ten zaskakująco fajny materiał. –Ł.Łachecki