Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Hoops w swojej podwodnej historii zanurza słuchacza pod powierzchnię oceanicznej toni, aby za pomocą analogowej i dream-popowej sily wyporu doprowadzić go do porzucenia zbędnego balastu ciała, dając mu w pełni doświadczyć ogromu obserwowanego hydro-kosmosu. Z Janerką ma to niewiele wspólnego, jesli wziąć pod uwagę to, że EP (to się z nazwą wysilili) stoi w pełnej opozycji do krystalicznie wyczyszczonego dźwięku Podwodnej, stawiając na zdecydowanie bardziej rozmyte, szumiące i kasetowe brzmienie. Atmosferą bliżej tu do bezkresnego zimnego Atlantyku, niż do przytulnego ciepła uroku przybrzeżnych raf koralowych – wiem, że zalatuje to odpustowym kiczem, ale w niektórych przypadkach, tak jak w tym, wydaje się to w pełni usprawiedliwione, zluzujmy się trochę i użyjmy wyobraźni.
Typom z Hoopsa udaje się tego wszystkiego dokonać w niecałe 20 minut za pomocą świetnie przeprowadzonej selekcji materiału powodującej absolutny brak zbędnych momentów hołdując popowo-nerdowskim melodycznym zajawkom. Wiadomo, że celowo nagrywane na kaseciaku brzmienie jest jasnym odnośnikiem do lo-fi cudów spod znaku piwniczniaków jak “Guided By Voices“, mimo jasno nakreślonych inspiracji chłopaki nie tracą własnego języka. Biere to wszystko i chcę od kolesi więcej, kilka tape'ów i drobna EP-ka to za mało, full napalony czekam na długogrający. –M.Kołaczyk