Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Był taki facet. Każdy jego występ bawił mnie do rozpuku. Wystarczały dwa pierwsze zdania jakiegokolwiek monologu i po prostu nie wyrabiałem ze śmiechu. Gdy już czułem, że zaraz pęknę, to ten gość dorzucał taki kawałek, że zbierałem szczękę z podłogi. On był prawie jak gwiazda rocka. A jaką miał świetną, kolorową kurtkę!
Problem w tym, że całe show opierało się wciąż na tym samym, powtarzanym w kółko żarcie. Identyczny prolog, podobne rozwinięcie i puenta, którą znałem na pamięć. Nawet mu się nie chciało dodać kolejnego dowcipu do tego skromnego repertuaru. Uparcie od kilku lat używał jednego akordu.
Tak więc, najpierw ja odkryłem tę tajemnicę, a potem cała reszta. Niektórzy fani nawet prosili o wprowadzenie wspomnianej drugiej anegdoty. Ludzie wysyłali maile z gotowymi historyjkami, a nawet chóralnie wykrzykiwali propozycje grepsów podczas występów. Niestety wszystkie te próby skończyły się fiaskiem.
W końcu anulowano całe tournée i teraz ten koleś opowiada swój jedyny żart do lustra. –Ł.Krajnik