Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Popkulturowa wiedza panów z Foxygen funkcjonuje na tej płycie trochę jak wirus w filmach George'a A. Romero. W ciągu kilku sekund niszczy potencjał kompozycji i zamienia je w karmiące się pastiszową nostalgią żywe trupy. I niech was nie zwiedzie zewnętrzny powab barokowego glamu. Bebechy tych utworów pachną smrodkiem twórczości fan-fiction. Jedyne, co ratuje Hang przed absolutną katastrofą, to poczucie humoru autorów. Oczywiście są to dowcipy w duchu zappowsko-biafrowskiej rubaszności, ale na szczęście mniej ordynarnej niż na ... And Star Power. –Ł.Krajnik