Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Najnowszy nabytek legendarnej wytwórni Flying Nun (co ciekawe, pierwszy w katalogu spoza Nowej Zelandii), na swoim sofomorze pozostawia pewien niedosyt – momenty urzekające pasją świeżego, nastoletniego twee mieszają się z piłowaniem podobnych do siebie schematów w odcieniu łagodnego riot grrrl na słodkawym spodzie posmarowanym hojną warstwą reverbu.
"Może jestem nienormalny, za krótko byłem w wojsku", ale pomimo wszystkich wad, trochę wciągają mnie te słoneczne, surfujące gitary i melodyka bliska Aislers Set czy Alvvays. Eh, czuć powoli powiewy wiosny, co oznacza, że słabość do banalnego, niezobowiązującego grania będzie się u mnie nasilać. Po dużych wahaniach, ale bez złudzeń i kredytów zaufania, daję wymęczony WIOSŁOWANIEM kciuk w górę. –J.Bugdol