Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Nuda, panie. Niestety ten wyświechtany frazes ma rację bytu, szczególnie w kontekście tego, że Barnett wyraźnie zainspirowana jest PJ Harvey, Hole czy Liz Phair. A Ile razy, drodzy słuchacze, słyszeliście już kalkę PJ Harvey albo innej Liz Phair? Na pewno zbyt często. I choć zdarzają się na Sometimes I Sit And Think, And Sometimes I Just Sit utwory relatywnie udane ("Depreston", "Pedestrian at Best") to niestety płyta zbyt często grzęźnie w zalewie monotonnego, męczącego indie-rocka. Niech przykładem będzie tutaj chociażby wołające o pomstę do nieba "Kim’s Caravan", bo o pozostałych trackach nie chcę pamiętać. Wciąż wolę jednak Barnett od irytujących pieśniarek pokroju Angel Olsen i Waxahatchee i tylko dlatego moja ocena debiutu Australijki jest neutralna. -J.Marczuk